Prof. Jacek Rońda skarżył się w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że jego telefon jest podsłuchiwany. Wyjawił, że postanowił wyrzucić aparat i nabyć cztery kolejne w systemie pre-paid, z których jeden raz na jakiś czas wyrzuca.
- Moim zdaniem to efekt subiektywnego przewrażliwienia – ocenił były szef CBA.
Ekspert Antoniego Macierewicza opowiadał, jak zanikał głos w telefonie, a rozmówcy brzmieli, jakby „trzymali głowę w wiadrze". - Nie wydaje mi się, żeby osoba, która rzeczywiście jest podsłuchiwana mogła słyszeć w jakikolwiek sposób to, że taki podsłuch funkcjonuje – skomentował to Mariusz Kamiński. Dodał jednak, że „subiektywnie rozumie tych ludzi".
Monika Olejnik dopytywała, czy identyfikowanie szumów w słuchawce jako podsłuchu, nie jest obsesją. - Taka obsesja jest od zawsze. Tak samo było w czasach PiS – odpowiedział Kamiński.
- To też świadczy o pewnej atmosferze w naszym kraju, wokół ludzi wyjaśniających sprawę smoleńską. Czują się zaszczuwani i myślę, że mają prawo do tego, żeby tak odczuwać swoją sytuację, bo są zaszczuwani – dodał.