Mężczyzna działał w całej Polsce w latach 2009-2012. Przedstawiał się jako doradca klienta VIP w jednym z banków. Ze swoimi ofiarami podpisywał umowy w których obiecywał inwestowanie pieniędzy na korzystnych warunkach.
Gotówka miała przynosić sześcioprocentowy zysk w skali miesiąca czyli 72 proc. w skali roku. – Klienci wpłacali mu od kilku do kilkuset tysięcy złotych – mówią stołeczni policjanci, którzy zajmowali się sprawą. Dodają, żeby się uwiarygodnić Bartosz R. Pokazywał im dokument ubezpieczenia maklerskiego na wielomilionowe kwoty. Jednak jak się później okazało był on sfałszowany.
Bartosz R. otrzymanych pieniędzy nie inwestował jednak tak jak obiecywał, a przelewał na własny rachunek inwestycyjny, na którym stracił miliony. Aby utrzymać płynność finansową wypłaty dla pierwszych swoich klientów finansował z wpłat kolejnych osób, które nie dostały już pieniędzy. - W ten sposób, doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na kwotę ponad 5 milionów złotych – mówią policjanci.
Śledztwo w sprawie oszustwa stołeczna prokuratura wszczęła dwa lata temu. Teraz je zakończyła. I dopiero teraz ujawniała, że Bartosz R. usłyszał zarzuty oszustwa i przywłaszczenia mienia znacznej wartości.Mężczyzna przyznał się do winy. Zastosowano wobec niego dozór policji, a także zakaz opuszczenia kraju.
Prokuratura chce dla Bartosza R. trzech lat więzienia w zawieszeniu na siedem lat oraz obowiązku naprawienia szkody. Na taką karę musi się jeszcze zgodzić sąd.