Takie zarzut postawiła mu dziś prokuratura Katowice - Południe. – Mężczyzna przyznał się do winy. Nie miał wyjścia. Został przecież zatrzymany na gorącym uczynku – mówi „Rzeczpospolitej" Elżbieta Mizeracka, szefowa prokuratury.
Dziś już znacznie więcej wiadomo o całym zajściu. Mężczyzna zjawił się w redakcji katolickiego tygodnika około godz. 11. Był z plecakiem. Twierdził, że w środku ma bombę, która w każdej chwili może być zdetonowana przez osoby, mające kontrolę nad ładunkiem.
– Zażądał ewakuacji całego budynku, bo chciał go przejąć – opowiada kom. Jacek Pytel, rzecznik katowickiej policji. Na miejsce przyjechało dwóch negocjatorów i inne służby.
Funkcjonariusze zaczęli rozmawiać z „zamachowcem". Mężczyzna powiedział im, że ma jest członkiem organizacji „Opiekunowie", a jego celem jest misja nagłośnienia przestępstw seksualnych, pedofilii i handlu żywym towarem.
– Zależało mu, aby akcja została nagłośniona przez redakcję - opowiada kom. Pytel. Po rozmowie z policjantami mężczyzna poddał się.