Przestępczą szajkę rozbili funkcjonariusze z zespołu do walki z korupcją i przestępczością gospodarczą Komendy Powiatowej Policji w Biłgoraju (woj. lubelskie). Prowadząc działania operacyjne ustalili jak wyglądał proceder i zatrzymali łącznie 23 osoby, które miały brać w nim udział. Są wśród których zarówno członkowie szajki, jak i ci, którzy skorzystali z jej usług.
- Pięć osób jest podejrzanych o udział w grupie przestępczej, która zajmowała się niezgodnym z prawem wydawaniem zatrzymanych praw jazdy w zamian za łapówki. Wśród nich jest 41-letni pracownik starostwa, który usłyszał zarzut kierowania grupą i już został aresztowany – mówi „Rzeczpospolitej" Romuald Sitarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu. - Pozostali zatrzymani odpowiedzą za wręczanie korzyści majątkowych – dodaje.
Policjanci ustalili, że przestępczy proceder rozpoczął się w 2011 roku i trwał przez cztery lata, aż do ubiegłego roku. Jego pomysłodawcą i głównym organizatorem był – jak wynika z zebranych dowodów – Krzysztof L., pracownik wydziału komunikacji starostwa w Biłgoraju.
Jak wyglądał mechanizm nadużyć? Kiedy kierowcy tracili prawa jazdy, na przykład za jazdę po alkoholu czy spowodowanie wypadku, a sąd orzekał zakaz prowadzenia pojazdu, dokument trafiał do starostwa. Tu w wydziale komunikacji prawo jazdy powinno „leżakować" do czasu, kiedy upłynie orzeczony zakaz i właściciel będzie mógł je odzyskać.
Jednak zgodnie z prawem, by kierowca mógł dostać „prawko" powinien wcześniej przejść wymagane badania i egzamin. Kierujący szajką Krzysztof L. wymyślił sposób jak na tym zarobić. - Kiedy kończył się termin zakazu, pracownik starostwa przez pośredników składał propozycję, że odda prawo jazdy bez wymaganego egzaminu i bez konieczności przejścia badań, jeżeli dostanie za to określoną sumę – wyjaśnia prok. Romuald Sitarz. - Osoby, które na to przystały, wręczały łapówki i otrzymywały prawa jazdy bez spełnienia wspomnianych wymogów – dodaje. W poszczególnych przypadkach wysokość łapówek była różna, w zależności od tego na jak długo kierowca miał zatrzymane "prawko" i za co. Najniższa wyniosła 400 zł, z kolei najwyższa – 4 tys. zł. Inne sięgały 2-3 tys. zł. - wynika z ustaleń śledczych.