Reklama

Kaczyński albo zgliszcza

PiS ma problem z przekazem, nie przywództwem

Aktualizacja: 17.02.2015 22:11 Publikacja: 17.02.2015 20:35

Paweł Majewski

Paweł Majewski

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Na łamach „Rzeczpospolitej" przetoczyła się dyskusja o słabościach PiS, czyli, jak to ujął w jednym z tekstów Bartosz Marczuk, problemie obecności w Polsce „silnej, zdolnej do przejęcia władzy opozycji", która mogłaby „mobilizować rząd".

Z nieco innych pozycji wypowiedział się w tej sprawie prof. Andrzej Nowak. To jeden z filarów inteligenckiego zaplecza PiS. Na konwencji Andrzeja Dudy, kandydata tej partii na prezydenta, miał wygłosić przemówienie, które sprowadzało się do tezy: Jarosław Kaczyński musi ustąpić miejsca młodszym politykom, bo sam jest obciążony wizerunkowo i przez to PiS nie będzie zdolne wygrać wyborów.

Prof. Nowak wymówił się chorobą, ale swoje przemyślenia opublikował w internecie. Przez kilka dni były one pożywką dla nieprzychylnych PiS komentatorów, którzy, co ciekawe, zgadzali się z nimi, mając dokładnie odwrotne niż autor intencje.

Lider szerszego obozu

Tym samym profesor sam wywołał efekt wizerunkowych perturbacji, bo sprawa miała swoje apogeum w mediach w czasie, gdy okazało się, że inauguracja kampanii Dudy była w niej przełomem (już dwie pracownie pokazują, że dojdzie do drugiej tury, co w czasie, gdy Nowak list pisał, wydawało się mrzonką).

Dla Kaczyńskiego taki cios jest szczególnie bolesny. Prof. Nowak należy do grona osób, które nigdy nie miały problemu z umówieniem się na spotkanie z szefem PiS. Wydawałoby się, że powinien dobrze rozpoznawać sytuację w partii. Ale zaangażowanie w jakąś ideę może utrudniać spostrzeżenia oczywiste dla postronnego obserwatora.

Ocena ostatnich dni (odzyskanie inicjatywy w wyścigu prezydenckim), ale i  miesięcy, pokazuje bowiem, że Kaczyński od dawna nie miał tak dobrej passy. Dlaczego bowiem miałby oddawać przywództwo w prawicowym obozie, w kilka miesięcy po odzyskaniu w nim supremacji?

Gdy w połowie zeszłego roku, tuż po eurowyborach, „Rzeczpospolita" poinformowała o pierwszych przymiarkach do utworzenia wspólnego bloku PiS i mniejszych partii prawicowych, komentatorzy odebrali to jako podstęp Kaczyńskiego, który już raz skonsumował „przystawki", czyli elektorat partii z nim współpracujących – Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin.  Sojuszowi wróżono szybki rozpad, dopatrując się złych intencji wszystkich stron porozumienia.

Reklama
Reklama

Faktycznie pierwsze miesiące były trudne. Ta maszyna wciąż jest „na dotarciu", ale już widać, że w niedomagającym silniku PiS zaczęło pracować więcej cylindrów. Zjednoczenie wciąż wizerunkowo nie jest skonsumowane, ale w perspektywie jesiennych wyborów widać w nim ogromny potencjał.

Kto miał rację w III RP

Wizerunkowym problemem Kaczyńskiego było osamotnienie i przypisywana mu konfliktowość. Tym razem rywalom trudno będzie stawiać takie zarzuty.  Jeśli dodatkowo w PO dojdzie do podziałów, np. w sprawie głosowań światopoglądowych lub walki o władzę po wyborach prezydenckich, to PiS może przedstawiać się jako obóz zgody, w kontrze do środowiska pełnego sporów. Trudno sobie wyobrazić, by „nowa twarz", którą chciałby znaleźć prof. Nowak, była w stanie utrzymać teraz w ryzach nie tylko partię, ale i cały prawicowy obóz. Wszak opiera się on na przekonaniu Jarosława Gowina, Marka Jurka i Zbigniewa Ziobry, że o rząd dusz na prawicy nie warto walczyć, póki jest Kaczyński.

Sukces zjednoczenia nie byłby możliwy, gdyby nie fakt, że w Solidarnej Polsce, czyli partii, która wydawała się najpoważniejszą dla PiS alternatywą, zrozumiano, jak dużym błędem była wolta w poszukiwaniu nowego lidera. Młody przywódca, nawet jeśli zrobił piorunującą karierę jak Ziobro, nie zastąpi świeżością i energią charyzmy ugruntowanego lidera.

Do kapitulacji Solidarnej Polski przyczynił się głównie PiS i ataki mediów mu sprzyjających, ale trudno stwierdzić, że w tym względzie Kaczyński ma łatwiej, niż miał Ziobro. Wydaje się, że źródło jego siły tkwi w przekonaniu, że im mocniej jest krytykowany, tym pogląd przez niego głoszony jest bardziej słuszny. Ci, którzy dobrze znają lidera PiS,  wiedzą, jak dużą uwagę przykłada on do kwestii tego, kto miał rację w sporach na początku transformacji ustrojowej.

Faktycznie sinusoida nastrojów społecznych sprawiła, że tematy, które pierwszy podnosił, czyli walka z korupcją i zorganizowaną przestępczością, krytyka grabieżczej prywatyzacji czy kontrola państwa nad strategicznymi gałęziami gospodarki, dawały dużą polityczną premię czy, tak jak w 2005 r., wyborcze zwycięstwo.

Mit, który swoją konsekwencją budował Kaczyński przez ponad ćwierć wieku III RP, sprawia, że nawet jego polityczni czy medialni krytycy nie są w stanie zakwestionować jego pozycji na scenie politycznej. Każdy nowy przedstawiciel tak antyestablishmentowej partii politycznej jak PiS nie będzie miał tego atutu, a stanie przed podobnymi problemami co Kaczyński.

Reklama
Reklama

Argumenty na potwierdzenie tej tezy daje sytuacja z ostatnich dni. Po udanej konwencji Dudy spektrum ataków na niego było podobne do tego, którego od lat doświadcza lider PiS. Od merytorycznych, w których zarzucano mu brak wizji polityki obronnej i zagranicznej, przez bezsensowną dyskusję o tym, czy korzystał z promptera, po nomen omen goebbelsowskie metody, czyli zarzucanie mu, że znany z kampanii wyborczych na całym świecie gest podniesienia ręki symbolizujący triumf jest w istocie neonazistowskim „heilowaniem".

Sweter nie wystarczy

Jednak Kaczyński, jeśli myśli o objęciu władzy, jest w trudnej sytuacji, mając jedną z najniższych pozycji w rankingu zaufania do polityków.  Kiedyś w PiS praktykowano „chowanie prezesa" przed wyborami, co miało pomóc w złagodzeniu wizerunku ugrupowania. Kampania Dudy, która sprawiła, że od grudnia Kaczyński prawie nie pokazuje się publicznie, kwestionuje skuteczność tej metody. PO prowadzi w sondażach mimo wybuchu ulicznych protestów.

W kontrze do tej taktyki swoją pozycję w PiS zbudował Adam Hofman. Były rzecznik w wywiadach zapewniał, że nie będzie już „chowania prezesa". W efekcie jego główny pomysł na przekaz to były nieustanne konferencje prasowe Kaczyńskiego. Oczywiście z Hofmanem u boku, co doprowadziło do znacznej poprawy rozpoznawalności rzecznika, ale nijak nie zmieniło wizerunku lidera.

A właśnie tu PiS ma największe rezerwy. Tylko musi mieć jakiś pomysł na lidera. „Wyciąganie sweterka" w ostatnich tygodniach przed wyborami nie zmieni utartych przez lata stereotypów. Jednocześnie  oddźwięk, jaki wywołują tego typu zagrywki (jak np. wyjście na mównicę z tabletem), pokazuje, jak duży w liderze PiS jest potencjał ogniskowania uwagi.

PO i PiS to dwie silne marki, a Ewa Kopacz z pewnością nie jest bardziej charyzmatycznym liderem niż Kaczyński. O sukcesie na jesieni zdecyduje więc ostatni czynnik – wizja, która porwie wyobraźnię wyborców. W 2005 r. była to „IV RP", w 2007 r. „druga Irlandia", a w 2011 r. „Nie róbmy polityki. Budujmy drogi". PiS ma przywódcę, który wizję Polski ma. Musi ją tylko ubrać w marketingowe hasło.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Do kiedy wysłać prezenty, żeby dotarły przed świętami? Poczta Polska podała daty
Warszawa
Kolejne dziesiątki milionów w remont Sali Kongresowej. Termin otwarcia się oddala
Kraj
Czeski RegioJet wycofuje się z przyznanych połączeń. Warszawa najbardziej dotknięta decyzją
Kraj
Warszawiacy zapłacą więcej za wywóz śmieci. „To zwykły powrót do starych stawek”
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama