Mało brakowało, a można byłoby napisać tak: „Kiedyś Andrzej Lepper nazwał Włodzimierza Cimoszewicza kanalią, jego ojca zaś zbrodniarzem. Dziś synowie obu panów zgodnie kandydują w wyborach z list Platformy Obywatelskiej". Napisać tak nie można, bo w ostatniej chwili kandydaturę Tomasza Leppera zablokowały regionalne władze PO w Szczecinie. Wciąż jednak można napisać: „Syn Cimoszewicza kandyduje z list partii, której politycy doprowadzili w 2005 r. do wycofania się jego ojca z wyborów prezydenckich".
Ale poza politycznymi szaradami listy PO dostarczają konkretnej wiedzy o sytuacji w partii.
Po pierwsze, struktury Platformy nie wyciągnęły żadnych wniosków nie tylko z afery taśmowej, ale także z wielu innych skandali. Kandydować zamierzają wszyscy nagrani politycy poza Radosławem Sikorskim oraz Jackiem Rostowskim. Ba, chcą być liderami okręgowych list.
Tak się składa, że większość z nich to szefowie regionalnych struktur PO, czyli tzw. baronowie. Obsadzając siebie i swych kolegów na pierwszych miejscach, rzucają wyzwanie premier Ewie Kopacz, która wolałaby, żeby nie startowali.
O słabej pozycji Kopacz w partii świadczą też nasze rozmowy z regionalnymi baronami. – Ewa może dokonać jakichś korekt na listach, ale to zarząd je zatwierdza, a nie szef partii – mówi jeden z nich. Rzeczywiście, realnej siły Kopacz ma niewiele – w partii się spekuluje, że może co najwyżej pozbawić dobrych lokat kilku polityków, których nie znosi, choćby szefową PO w Świętokrzyskiem Marzenę Okłę-Drewnowicz.