Arłukowicz zwrócił uwagę, że Marcin P. - założyciel i główny podejrzany ws. Amber Gold - był przesłuchiwany przez komisję śledczą przez ok. 5 godzin, podczas gdy przesłuchanie Michała Tuska trwało 7,5 godziny.
- Jeśli komisja, która ma wyjaśnić Polakom, jak to się stało, że pieniądze ich przepadły, siedem i pół godzin przesłuchuje Michała Tuska, a w pięć godzin kończy przesłuchanie głównego reżysera, twórcy całej tej piramidy finansowej, to pokazuje, że ta komisja ma cel: dogonić Tuska - ocenił.
Jego zdaniem sam Marcin P. "właściwie nic nie powiedział", ponieważ odmawiał odpowiedzi na pytania skąd miał środki na uruchomienie Amber Gold oraz jak skonstruowany był mechanizm działania spółki.
- Za to chętnie rzucał nazwiskami dziennikarzy, polityków - zauważył Arłukowicz, który stwierdził, że Marcin P. "ogrywał rolę w spektaklu politycznym". - Nie wiem, czy sam sobie tę rolę napisał - dodał.
Poseł PO zarzucił też przewodniczącej komisji, że ta odbierała głos Krzysztofowi Brejzie z PO, gdy ten chciał pytać m.in. o to, czy istniały związki Amber Gold ze SKOK-ami.