Reakcja dziennikarza to pokłosie wypowiedzi m.in. byłego już kandlerza kurii warszawsko-praskiej ks.Wojciecha Lipki oraz kanclerza archidiecezji wrocławskiej Stanisława Jóźwiaka. Pierwszy pytany przez dziennikarzy o pedofilię w Kościele odparł, że to nie ich sprawa. Tłumaczył również, że skazany za pedofilię proboszcz parafii na Tarchominie nie został odwołany, bo "wyrok był nieprawomocny, a inne czynności seksualne podlegają interpretacji". Drugi zaś przekonuje, że nie powodów, by ksiądz prawomocnie skazany za pedofilię nie był proboszczem w innej parafii, jeśli jego wyrok się zatarł.

"Ręce opadają, gdy kolejni kurialiści wygadują głupoty, i jak ludzie zupełnie nie rozumiejący emocji rodzicielskich, bronią skazanych za zboczone działania kumpli w sutannach" - napisał Terlikowski na prowadzonym przez siebie portalu. Jego zdaniem tego typu wypowiedzi "mogą doprowadzić do tego, co nie udało się komunistom przez lat pięćdziesiąt i laicyzatorom przez ostatnich dwadzieścia lat, i sprawić, że parafie rzeczywiście opustoszeją, a rodzice zaczną podejrzliwie spoglądac na ogromną część uczciwych księży". "I niestety trzeba to uświadomić księżom i biskupom" - podkreśla publicysta. Dodaje również, że "nie będzie to wina mediów, ale skandalicznych wypowiedzi duchownych urzędników".

Terlikowski zaznacza, że jego jako ojca w ogóle nie obchodzi, czy wyrok się zatarł czy nie, ale to, czy "facet obmacujący ministrantów będzie miał – za zgodą kurii – dostęp do moich dzieci czy też zostanie usunięty ze stanu kapłańskiego i przykładnie ukarany". "Zatarcie wyroku nie zmienia przecież w niczym tego, że on dobierał się do chłopców, i że wykorzystywał swój kapłański autorytet do realizowania swoich zboczonych inklinacji. I nie sprawia ono, że ksiądz nigdy już tego nie zrobi" - przekonuje naczelny fronda.pl.

Przestrzega on Kościół, że jeśli ten nie chce stracić zaufania i ludzi, "to musi jasno i zdecydowanie nie tylko mówić, ale też zrobić porządek z każdym księdzem, który dobiera się do nieletnich". Jego zdaniem w takich sytuacjach nie ma miejsca na fałszywe miłosierdzie, litowanie nad biednymi duchownymi czy zabawt słowne. "Jest wóz albo przewóz. Media już nie odpuszczą, a każda kolejna tego typu sprawa oznacza nie tylko kolejne rany, nie tylko dalsze osłabienie Kościoła, ale także przyspieszoną laicyzację" - twierdzi Terlikowski.