„Chciałbym przeżyć życie najlepiej jak potrafię. Jak? To pytanie trzeba zadawać sobie każdego dnia. Chciałbym żeby Kościół realnie mnie w tym wspierał. Wejście na drogę dialogu i używanie nieco bardziej empatycznego języka nie oznacza jeszcze »rozcieńczania doktryny«” – taka wypowiedź osoby homoseksualnej padła podczas konsultacji w Archidiecezji Łódzkiej. To tylko jeden z wielu przykładów. Kościół katolicki w Polsce po raz pierwszy wsłuchał się w głos chrześcijan LGBT.
Stało się to w trakcie synodu ogłoszonego przez papieża Franciszka. Dotyczy synodalności, czyli m.in. funkcjonowania świeckich w Kościele, a w odróżnieniu od poprzednich biorą w nim udział zwykli wierni, bo podzielono go na trzy fazy: lokalną, kontynentalną i powszechną.
Pierwszy etap, diecezjalny, właśnie się w Polsce kończy, a zespoły synodalne publikują pierwsze syntezy. Jeszcze przed rozpoczęciem synodu papież apelował, by konsultacje nie były fikcją i uczestniczyli w nich także „biedni, żebracy, narkomani i wykluczeni”. Z lektur syntez wynika, że rzeczywiście doszło do pewnego przełomu, bo osoby LGBT, przynajmniej w niektórych diecezjach, zaczęły być traktowane poważnie.
Czytaj więcej
„Tęczowa zaraza" mieści się w granicach dopuszczalnej „obrony wiary".
Tak było np. w Archidiecezji Warszawskiej, gdzie udział w synodzie wzięła organizacja chrześcijan LGBT Wiara i Tęcza. – Jesteśmy zadowoleni z przebiegu konsultacji – przyznaje działacz organizacji Marcin Dzierżanowski. – Po raz pierwszy osoby LGBT+ mogły w nich uczestniczyć na pełnych prawach i mówić swoim głosem. Dla wielu środowisk katolickich było to pierwsze zetknięcie się z ujawnionymi osobami homoseksualnymi, biseksualnymi i transpłciowymi. Do pewnego stopnia udało się więc znormalizować naszą obecność w Kościele, a to już wartość sama w sobie – mówi. Dodaje, że organizatorom „należą się słowa uznania”, również za to, że obecność osób LGBT odnotowano archidiecezjalnej syntezie synodalnej.