Rosyjski najazd wywołał gwałtowny sprzeciw ukraińskiej hierarchii prawosławnej podległej moskiewskiej metropolii. W samej Rosji również zaczęli protestować duchowni.
– Zwracamy się do prezydenta Rosji i prosimy natychmiast przerwać bratobójczą wojnę. Wojna (między Rosjanami i Ukraińcami) to powtórzenie grzechu Kaina, który z zawiści zabił swego rodzonego brata. Tak wojna nie ma usprawiedliwienia ani przed Bogiem, ani przed ludźmi – w pierwszym dniu inwazji mówił kijowski metropolita Onufry.
Ale jego wezwania nie usłyszał ani Putin, ani nawet formalny przełożony, moskiewski patriarcha Cyryl. Ten ostatni dwa tygodnie po rozpoczęciu ataku – gdy trwały już ciężkie walki o Charków i zamknął się pierścień okrążenia wokół Mariupola – odprawił nabożeństwo w największej moskiewskiej świątyni, Soborze Chrystusa Zbawiciela. Tam powiedział, że obecna wojna „ma nie tylko fizyczne, ale i metafizyczne znaczenie”.
Czytaj więcej
Ukraińska Cerkiew jest podzielona. Walka o rząd dusz toczy się głównie między wyznawcami skupionymi w dwóch instytucjach – podległych Kijowowi i Moskwie. Tych ostatnich w szybkim tempie ubywa. W wyniku wojny będzie ich coraz mniej.
– Osiem lat trwają próby zniszczenia tego, co istnieje w Donbasie. A tam odrzucają, pryncypialnie odrzucają tak zwane wartości, które dzisiaj proponowane są przez tych, którzy pretendują do władzy nad światem (…) Dzisiaj jest taki test na lojalność wobec nich, przepustka do „szczęśliwego” świata nadmiernej konsumpcji (…) Wiecie, co to za test? Bardzo prosty i jednocześnie straszny – zezwolenie na parady gejów – wyjaśniał, jak widzi przyczyny wojny. Zemsta za Donbas jest głównym argumentem kremlowskiej propagandy wojennej. Wtręty o paradach gejów to już własne idee patriarchy.