Nie wiem czy poprawi to radykalnie, ale jest to z pewnością jakiś krok nadziei. Bowiem Deklarację podpisuje abp Szewczuk ale także i abp Martyniak jako przedstawiciel grekokatolików w Polsce. Obejmuje więc ona niejako całokształt naszych wzajemnych stosunków w Polsce i na Ukrainie. Czy relacje pomiędzy Kościołami na Ukrainie się poprawią, nie wiem, ale z pewnością będzie okazją do poznania naszego punktu widzenia i może zachęci to do wspólnego rozwiązywania problemów.
Dość paradoksalny jest fakt, że na proces przebaczenia i wzajemnego darowania sobie win nakłada się spór o niektóre konkretne świątynie, które ongiś należały do Kościoła rzymskiego a dziś do grekokatolików. Tam na dole, na te wielkie sprawy patrzy się poprzez pryzmat zabranego i nie oddanego kościoła. Świątyni, która powinna być zwrócona a nie jest. Aby to rozwiązać obie strony muszą dojrzeć do dialogu, potrzebna jest cierpliwość i tworzenie dobrej atmosfery. Nasze przemyskie doświadczenie pokazuje, że możliwa jest także pokojowa wymiana świątyń: myśmy przekazali grekokatolikom kościół Serca Jezusowego na katedrę, ale korzystamy z kilkudziesięciu ich cerkiewek (opuszczonych z braku wiernych).
Chyba potrzebna jest i wielkoduszność?
Tego oczekuje się zazwyczaj od wspólnoty, która jest większa i silniejsza. Ale nie wiem czy Kościół greckokatolicki na Ukrainie ma taką świadomość. Nie wiem czy grekokatolicy też nie mają tam wciąż poczucia zagrożenia. I to wyjaśniałoby te lęki. Bo przecież ledwie co wyszli z wielkiej niewoli. Poza tym trzeba zauważyć dominującą obecność na Ukrainie prawosławia i to może być problem dla grekokatolików. Ekumenizm jest dziś wołaniem czasu. Nic nie zastąpi bezpośrednich kontaktów i rozmów. Wszyscy musimy uczyć się nowego patrzenia na siebie.
Co myśli ksiądz arcybiskup o patriarchacie dla Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, o co grekokatolicy usilnie się starają?
Historycznie rzecz biorąc, najpierw patriarchalnymi Kościołami były te, które zakładali sami apostołowie. Później status taki uzyskały i inne. Uzasadnieniem dla patriarchatu w Kijowie jest fakt, że wszystkie wschodnie metropolie na dawnych ziemiach ruskich włącznie z Moskwą, wywodzą się z Kijowa. Rozumiem więc również dążenia grekokatolików.
Pojednanie dotyczy nie tylko przeszłości, ale staje się fundamentem przyszłości. Jak wyglądać winny w przyszłości relacje naszego Kościoła z Ukraińskim Kościołem Greckokatolickim? Co możemy wspólnie i dla wspólnego dobra uczynić?
Sama deklaracja będzie wydarzeniem, które musi mieć kontynuację. Konieczne są dalsze kroki i będziemy o tym rozmawiać z abp Szewczukiem w Warszawie.
Ukraina to wielki temat, kraj między Wschodem a Zachodem: kulturowo, religijnie i politycznie. Jak postrzega ksiądz arcybiskup miejsce Ukrainy w Europie i rolę stosunków polsko-ukraińskich?
Z każdym narodem winniśmy żyć w zgodzie, przyjaźni i życzliwości, a z sąsiadem tym bardziej. Zresztą kulturowo, religijnie i językowo jesteśmy sobie bliscy. Jest jakaś kulturowa wspólnota narodów, które ongiś tworzyły Rzeczpospolitą. Łączy nas historia wspólnych trudności, bólów, zwycięstw i klęsk. Doceniam politykę polskiego państwa, które stara się zachować z Ukrainą dobre kontakty i to bez wkraczania w ich wewnętrzne sprawy.
Ale ta przyjazna polityka musi zejść na dół. Winniśmy zrozumieć, że druga wojna światowa wykopała głęboką przepaść między naszymi narodami. Zaistniały liczne fakty, krzywdy i uprzedzenia, które dziś trzeba przezwyciężać. Widzę to m. in. na ziemi przemyskiej. Mieliśmy tu wielowiekowe współżycie tych dwóch narodów: wspólnie zakładali rodziny i nie było żadnego drastycznego dystansu, a okres wojny wiele tu zepsuł.
Jeśli chodzi natomiast o miejsce Ukrainy w Europie, jest to wielki kraj i widzę, że już ich emigracja odgrywa dużą rolę w Europie. Ukraina cieszy się niepodległością i mam nadzieję, że dobrze z niej skorzysta, opirając sie o mocny fundament moralny, bez czego nie ma perspektywy trwałego i bezpiecznego rozwoju. Miejmy nadzieję, że nie pojawią się w tym regionie jakieś nowe, nieprzewidziane trudności.
Kościół greckokatolicki bardzo mocno wspiera proeuropejskie nurty na Ukrainie, dążące do integracji z UE?
Zbliżenie z innymi krajami może być wartością, ale trzeba by Unia Europejska pokazała, że warto do niej dążyć. Jeśli Unia pokaże wartości nie tylko materialne ale i moralne, to będzie miała szansę zdobywać w przyszłości poklask. A jeśli bazować będzie tylko na sile pieniądza czy na obietnicach, to nie będzie to takie proste. Wierzę, że na Ukrainie, w Polsce czy w Rosji istnieje silna tęsknota za porządkiem moralnym w życiu społecznym. Jest ona o wiele większa, niż zdają sobie z tego sprawę zachodni politycy. Ludzie tu pójdą nie tylko za błyskiem nowoczesności, ale chcą, żeby miała ona trwałe podstawy moralne.
W Polsce istnieją dwie diecezje Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego a metropolia tego Kościoła ma siedzibę w Przemyślu. Ponadto obaj biskupi greckokatoliccy są członkami Konferencji Episkopatu Polski. Jak ksiądz arcybiskup postrzega społeczność greckokatolicką w Polsce? Jak układa się współpraca?
Jest to wzajemny szacunek i współpraca bez drażliwych rozstrzygnięć. A w sprawach trudnych należy rozmawiać i zapominać doznane urazy. Trzeba wznosić się wyżej. Nie ma na to rady, gdyż inaczej będziemy powtarzać błędy poprzedników.
Współżycie z Kościołem greckokatolickim w Polsce dziś nie jest trudne, jest braterskie i spokojne. Jeśli będzie szczerość, autentyczne pragnienie Ewangelii i pokora, to pokonamy wszystkie problemy.
Jednym z ważnych elementów wizyty abp Światosława Szewczuka w Polsce są obchody 1025-lecia chrztu Rusi organizowane przez polską społeczność greckokatolicką? Jakie znaczenie ma ten jubileusz dla naszego Kościoła?
Nasze narody rodziły się poprzez chrzest mniej więcej w tym samym czasie. Pokazuje to na istotne, głęboko zakorzenione chrześcijańskie doświadczenie Polski i Ukrainy. Chrześcijaństwo nie jest tu jakąś „przelotną chmurką". To już ponad tysiąc lat. Jest to dziedzictwo nobilitujące oba nasze narody. Za trzy lata my z kolei obchodzić będziemy 1050-lecie chrztu Polski. Myślę, że zarówno przed Polską jak i Ukrainą stawia to konieczność powrotu do źródeł. Nie bójmy się wymagań, które stawia nam chrzest!