Według czterech osób mających bliskie powiązania z Kremlem, nie ma dowodów na zaangażowanie Ukrainy w atak terrorystyczny na salę koncertową w Crocus City Hall, podczas którego zginęło 139 osób, a ponad 180 zostało rannych.
Putin był obecny podczas rozmów, podczas których urzędnicy zgodzili się, że atak nie ma powiązań z Kijowem, ale rosyjski dyktator pozostaje zdeterminowany, aby wykorzystać tragedię do zjednoczenia Rosjan w sprawie wojny na Ukrainie - mówi prosząca o anonimowość osoba znająca sytuację.
Kreml ma być zszokowani nieudolnością służb bezpieczeństwa w zapobiegnięciu piątkowemu atakowi. Prawie nikt, kogo znają z elity politycznej i biznesowej Rosji, nie wierzy, że za atakiem stoi Ukraina – twierdzą źródła cytowane przez Bloomberga.
Putin forsuje swoją narrację. Ma jasny cel
Putin próbuje powiązać Ukrainę z najkrwawszym atakiem terrorystycznym w Moskwie od ponad dwóch dekad, mimo że do odpowiedzialności przyznało się Państwo Islamskie. Prezydent przyznał późnym wieczorem w poniedziałek, że ataku dokonali bojownicy islamistyczni, ale w wystąpieniu telewizyjnym powiedział, że „jest zainteresowany tym, kto ten atak zlecił”.
Ukraina stanowczo odrzuciła oskarżenia i nazwała atak operacją Kremla pod fałszywą flagą, podczas gdy urzędnicy amerykańscy twierdzą, że wyłączną odpowiedzialność ponosi Państwo Islamskie.