Niemal wszyscy mieszkańcy Górskiego Karabachu już uciekli do Armenii. Kraj mierzy się z napływem ponad 100 tys. uchodźców. Pozostawieni przez Rosję (swojego głównego sojusznika militarnego) w konflikcie ze wspieranym przez Turcję Azerbejdżanem Ormianie zastanawiają się nad rewizją relacji z Moskwą.
Wiele wpływowych organizacji pozarządowych, sił politycznych, a także działaczy społecznych opowiedziało się za opuszczeniem Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (w skład OUBZ wchodzą Armenia, Rosja, Białoruś, Kazachstan, Kirgizja i Tadżykistan).
Czytaj więcej
Władze w Erywaniu twierdzą, że z obawy przed zwycięskimi Azerami z eksklawy uciekła już do Armenii przytłaczająca większość mieszkańców.
W wystosowanym do rządu apelu jest także postulat wycofania się z Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej oraz Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP). Wpływowe środowiska zachęcają do zamknięcia nadających w Armenii rosyjskich stacji telewizyjnych oraz do wypowiedzenia Rosji umów wojskowych. A to oznaczałoby, że Rosjanie musieliby ewakuować 102. bazę wojskową z Giumri oraz wycofać swoje siły (FSB Rosji) z granicy ormiańsko-tureckiej. Autorzy apelu namawiają rząd, by złożył wniosek o członkostwo w Unii Europejskiej i postawił na „partnerstwo strategiczne” m.in. z państwami UE, USA, Kanadą czy Indiami.
Czy Armenia rzeczywiście może opuścić OUBZ?
– Opuszczenie OUBZ przez Armenię jest bardzo możliwe. Przypominam, że nasz rząd już oficjalnie podjął decyzję o niewysyłaniu swojego przedstawiciela przy tej organizacji. To mocny sygnał, sprawa jest bardzo poważna – mówi „Rzeczpospolitej” Stepan Grigorian, dobrze poinformowany politolog z Erywania.