Wojna generałów dobija Sudan. Nie widać końca wojny

Zamiast kroczyć ku demokracji, Sudańczycy cierpią z powodu krwawego konfliktu między skłóconymi liderami junty. Koniec wojny jest mało prawdopodobny.

Publikacja: 31.08.2023 03:00

Generał Abd al-Fattah Burhan w cywilnym ubraniu. We wtorek w El-Alamejn podczas pierwszej wizyty zag

Generał Abd al-Fattah Burhan w cywilnym ubraniu. We wtorek w El-Alamejn podczas pierwszej wizyty zagranicznej. Z egipskim prezydentem Abd al-Fattahem Sisim (z prawej)

Foto: AFP

Sudan to wielki afrykański kraj. I jedno z 40 najbiedniejszych państw świata, a w każdym razie tak było przed rozpoczęciem wojny generałów. Teraz zapewne jest jeszcze gorzej. Wiele instytucji i firm nie działa. Według szacunków ONZ ponad 4,6 miliona Sudańczyków musiało opuścić swoje domy (kraj ma około 47 mln mieszkańców). Na razie większość to uchodźcy wewnętrzni, ale jak wojna będzie się nasilała, to wiele milionów może ruszyć w kierunku bogatszego świata.

Liczba ofiar śmiertelnych rozpoczętego w połowie kwietnia konfliktu to od 4 tys. do ponad 10 tys. O rzetelne dane trudno, gdy wiele szpitali i kostnic nie działa. Szerzy się głód. Niepewny jest los upraw w najżyźniejszej prowincji – centralnym stanie Al-Dżazira.

Nie tego spodziewali się Sudańczycy, którzy w 2019 r. cieszyli się z obalenia rządzącego trzy dekady Omara Baszira, dyktatora i zbrodniarza wojennego. Kraj miał zmierzać ku demokracji i wolnym wyborom. Pod przewodnictwem Rady Suwerennej, złożonej z cywilów i wojskowych, naprzemiennie stających na jej czele. Junta pozbyła się z Rady Suwerennej cywilów, a w końcu dwaj najważniejsi wojskowi obrócili się przeciw sobie. Od czterech i pół miesiąca o władzę walczą gen. Abd al-Fattah Burhan, szef Rady i dowódca armii rządowej, oraz gen. Mohamed Hamdan Dagalo, dawniej numer dwa w Radzie, i wciąż dowódca RSF, niegdyś sił szybkiego reagowania, a teraz sprawnej armii.

RSF dobrze sobie radzi na wschodzie, w tym w Darfurze i przede wszystkim w rejonie stolicy. Generał Burhan tkwił w oblężonym Chartumie aż do ostatniej niedzieli. Wtedy pierwszy raz udał się w podróż. Na początek do Portu Sudan, leżącego nad Morzem Czerwonym sudańskiego okna na świat. Tam przeniosły się i instytucje rządowe, i międzynarodowe. A we wtorek z pierwszą wizytą zagraniczną pojawił się w egipskim El-Alamejn, potem oczekiwano go w Arabii Saudyjskiej.

Egipcjanie i Saudyjczycy, wraz z Amerykanami, są najbardziej zaangażowani w próby zakończenia tej wojny. Choć prezydent sąsiedniego Egiptu Abd al-Fattah Sisi nie wydaje się bezstronny, wspiera Burhana, którego przyjmował w El-Alamejn. Sisiemu najbardziej zależy na stabilizacji w regionie, także na powstrzymaniu wielkiej fali migrantów. I przymyka nawet oko na to, że Burhan jest powiązany z Bractwem Muzułmańskim, które na swoim terenie Sisi zwalcza wszelkimi metodami.

Czytaj więcej

Z Sudanu do października może uciec 860 tys. osób

W Egipcie Burhan odciął się od islamistów (którzy walczą u boku jego armii) i obiecał, że wojskowi nie utorują im drogi do władzy. Wspomniał nawet o tym, że chce, by tak jak planowano w 2019 r., Sudan szedł ku demokracji. W co, po doświadczeniach ostatnich czterech lat, trudno uwierzyć.

Bardziej zdystansowaną politykę wobec konfliktu w Sudanie prowadzi Arabia Saudyjska, dlatego lepiej nadaje się na negocjatora. Część analityków uważa, że jednak bardziej stoi po stronie Burhana, prowadząc w ten sposób rozgrywkę ze swoim regionalnym rywalem (a oficjalnie sojusznikiem) Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi.

ZEA wspierają gen. Dagallo, a wcześniej zatrudniały jego żołnierzy z RSF, by zamiast Emiratczyków walczyli w Jemenie przeciwko proirańskim Huti.

Teoretycznie obaj sudańscy generałowie chcą pokoju (a nawet demokracji), ale na swoich warunkach. Dagallo ogłosił nawet 10-punktowy plan pokojowy, w którym jest mowa o utworzeniu „jednej, profesjonalnej, apolitycznej armii”. Czyli zapewne bez Burhana, który odparł, że teraz ma podstawowy cel: „zdławienie rebelii” RSF, nie negocjacje.

Czytaj więcej

Helena Krajewska. Sudan Południowy ma tylko przyszłość

„Nie wiadomo, po co ruszył w podróż zagraniczną?” – zastanawia się rządowy egipski dziennik „Al-Ahram”. Czy chce pokazać, że jest prawowitym przywódcą, a jego armia jest w stanie odnieść zwycięstwo? Czy też chce wypracować sobie mocną pozycję w negocjacjach, na które naciskają inne kraje.

Kilka dni temu swoje zdanie wyraził ambasador USA w Chartumie John Godfrey: – Obie strony udowodniły, że nie nadają się do rządzenia. Trzeba skończyć wojnę, a władzę przekazać cywilnemu rządowi przejściowemu. Na to się jednak nie zanosi.

Sudan to wielki afrykański kraj. I jedno z 40 najbiedniejszych państw świata, a w każdym razie tak było przed rozpoczęciem wojny generałów. Teraz zapewne jest jeszcze gorzej. Wiele instytucji i firm nie działa. Według szacunków ONZ ponad 4,6 miliona Sudańczyków musiało opuścić swoje domy (kraj ma około 47 mln mieszkańców). Na razie większość to uchodźcy wewnętrzni, ale jak wojna będzie się nasilała, to wiele milionów może ruszyć w kierunku bogatszego świata.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Wołodymyr Zełenski mówi o nowym etapie wojny z Rosją
Konflikty zbrojne
Ukraina nie otrzyma szybko zachodniej broni. Kiedy sprzęt i amunicja trafią na front?
Konflikty zbrojne
Gen. Waldemar Skrzypczak: Do końca wojny Ukraińcy nie osiągną przewagi nad armią rosyjską
Konflikty zbrojne
Sztuczna inteligencja kieruje myśliwcami. „Nie powinna decydować o życiu ludzi”
Konflikty zbrojne
Nielegalny handel bronią na Ukrainie. Ukraińcom skonfiskowano prawie 1500 granatników
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił