Po ataku dronów: Moskwa stała się miastem przyfrontowym

Zaskoczenie, poszukiwanie domów z solidnymi piwnicami, bagatelizujące zagrożenie oświadczenia władz i złośliwa radość z ataku na „szosę miliarderów” – wszystko to zmieszało się w rosyjskiej stolicy.

Publikacja: 31.05.2023 14:37

Moskwa była 30 maja celem ataku dronów

Moskwa była 30 maja celem ataku dronów

Foto: AFP

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 462

- Na co powinni szykować się teraz obywatele którym dosłownie w okno wlatuje (ukraiński) dron? – pytał jeden z rosyjskich dziennikarzy rzecznika Kremla. – Powiedziałem wszystko co chciałem i mogłem powiedzieć – usłyszał dziwną odpowiedź Dmitrija Pieskowa.

Dron rzeczywiście wleciał do mieszkania w bloku na ulicy Profsojuznej, ale na szczęście dla mieszkańców nie eksplodował.

Czytaj więcej

Atak dronów na Moskwę. Na co muszą szykować się Rosjanie? Pieskow nie odpowiada

Atak dronów na Moskwę: Sołowjow się piekli, Girkin kpi

„Mam nadzieję, że nagrody (za zwalczanie dronów) dostaną nie tylko wojskowi, ale i załoga domu mieszkalnego przy Profsojuznej, która wzięła aktywny udział w odparciu ataku” – zakpił były oficer FSB i dywersant Igor Girkin. Ale inni rosyjscy imperialiści nie docenili jego poczucia humoru.

- Szumowiny, po prostu bydło! Zamiast jednoczyć się do walki z wrogiem, cieszycie się! No dobrze, zrzucą bombę na dom (żony rzecznika Kremla) Tatiany Nawki czy zięcia (ministra obrony) Siergieja Szojgu. Lepiej wam będzie od tego!? – z kolei pieklił się w środę rano czołowy kremlowski propagandysta Władimir Sołowjow.

Większość ukraińskich dronów bowiem została zestrzelona tuż na zachód od miasta, w drodze do „szosy miliarderów” – Szosy Rublowskiej. W tym rejonie swoje rezydencje ma cała rosyjska elita polityczna i finansowa. Jedna z maszyn została trafiona w pobliżu wioski Rozdory, gdzie stoi pałac szefa Gazpromu, Aleksieja Millera. Inne leciały w kierunku domów bankierów, braci Rotenbergów, najbliższych przyjaciół prezydenta Putina.

Zupełnie realna jest perspektywa, że obudzicie się rankiem od tego, że w wasze okno wleciało urządzonko z kilkoma kilogramami ładunku wybuchowego

Moskowskij Komsomolec

Ale Sołowjowa wystraszyło przede wszystkim to, że zestrzelone drony oddzielały tylko 3 kilometrów łąki i rzeczka od rezydencji jego własnej rodziny.

Znaczna część Rosjan jest jednak przekonana, że drony leciały w stronę znajdującej się w pobliżu ulubionej, podmoskiewskiej rezydencji Władimira Putina Nowo-Ogariowo. Wyjaśnienia tego faktu są niekiedy bardziej niż egzotyczne. „Mam brata wojskowego, który powiedział mi że te świnie skierowały drony na rezydencję Władimira Władimirowicza. (Trafiony) dron rozkręcili, a tam wszyty był program rozpoznawania ludzi podobnych do Putina i od razu zrzucał bombę. Rozumiecie? „Chochły” (rosyjska pogardliwa nazwa Ukraińców - red.) wysłały na Moskwę drony, które szukały po prostu łysiny na głowie podobnej do tej u Putina. Takich technologii Ukraina nie ma. To Zachód” – pisał jeden z przejętych mieszkańców Moskwy.

- Nie bombardujcie, a nie będziecie bombardowani – podsumował biblijnie słynny duchowny prawosławnej cerkwi Andriej Kurajew. Ale jego w zeszłym tygodniu patriarcha Cyryl pozbawił święceń – właśnie za sprzeciw wobec wojny i polityki Moskiewskiego Patriarchatu.

Władze Rosji nie widzą powodów do niepokoju

Tymczasem władze bagatelizują strachy własnej elity, nie mówiąc o zwykłych mieszkańcach wielopiętrowych bloków. – Można zbiec w dół (do piwnicy), można w domu przesiedzieć. Przede wszystkim jednak należy zadzwonić pod 122 i powiedzieć skąd i dokąd leci dron. Więcej nic nie należy robić – wyjaśniał deputowany do parlamentu i generał Andriej Guruliew.

Za jego radą poszedł chyba były premiero-prezydento-premier Dmitrij Miedwiediew. O ile wcześniej obrzucał wyzwiskami Ukrainę i Zachód, to teraz o ataku na Moskwę nie napisał w Twitterze ani słowa. „Pod Moskwą drony trafiły gorzelnię. Widziano tam Miedwiediewa, jak rozpaczliwie ją gasił” – wyjaśniał jego milczenie w tymże Twitterze jeden z mieszkańców Moskwy, nawiązując do bardziej niż uporczywych pogłosek o alkoholizmie byłego prezydenta.

Czytaj więcej

Think tank z USA: Putin nie ma jak dokonać odwetu za atak na Moskwę

Kolejny zaś deputowany-generał Andriej Kartapołow pobłażliwie tłumaczył: "Rosja to duży kraj, zawsze znajdzie się jakaś szczelina, przez którą prześliźnie się dron".

Ale chyba nikogo nie przekonał o waleczności i profesjonalizmie rosyjskiej obrony przeciwlotniczej. Igor Girkin (od lat ostro konfliktujący z ministerstwem obrony) odpowiedział mu dowcipem o Stirlitzu, słynnym filmowym radzieckim szpiegu z serialu „17 mgnień wiosny”. Stirlirtz był w ZSRR bohaterem niezliczonej ilości dowcipów, teraz Girkin dołożył kolejny:

„W Wielkim Pałacu Kremlowskim prezydent uroczyście wręczał Honorową Odznakę „100 lat służby w wywiadzie” standartenführerowi von Stirlitzowi. Dokładnie w chwili przypinania nagrody przez okno wleciał dron i eksplodował z ogłuszającym hukiem.

- Wojna – pomyślał Stirlitz, strzepując pył z munduru.

- Specjalna operacja wojskowa – dobrotliwie skarcił go prezydent”.

Coraz więcej osób zaczyna bowiem denerwować bagatelizowanie przez władzę wojny z Ukrainą, czego jednym z przejawów jest obowiązek nazywania jej „specjalna operacja wojskowa”. Staje się to nieznośnie śmieszne, biorąc pod uwagę atakowanie samej Moskwy.

„Najważniejsi w państwie mówią, że wszystko idzie zgodnie z planem. A to znaczy, że i ataki dronów są częścią planu” – drwili internauci. Na poważnie o ataku opowiadał właściciel firmy rosyjskich najemników Jewgienij Prigożin. – Jeśli idziesz na ring i mówią ci, że przeciwnik jest słaby – a okazuje się, że to profesjonalny bokser – no to kończysz walkę ze złamaną szczęką – powiedział.

Nawet jednak część rosyjskiej prasy zaczyna pisać, że sytuacja zaczyna być poważna. „Moskwa staje się miastem przyfrontowym. (…) Zupełnie realna jest perspektywa, że obudzicie się rankiem od tego, że w wasze okno wleciało urządzonko z kilkoma kilogramami ładunku wybuchowego” – smętnie zauważył „Moskowskij Komsomolec”.

Po ataku wszyscy jednak czekają co teraz powie rosyjskie społeczeństwo. A ono, poza drwiącymi komentarzami w internecie cały czas milczy.

- Na co powinni szykować się teraz obywatele którym dosłownie w okno wlatuje (ukraiński) dron? – pytał jeden z rosyjskich dziennikarzy rzecznika Kremla. – Powiedziałem wszystko co chciałem i mogłem powiedzieć – usłyszał dziwną odpowiedź Dmitrija Pieskowa.

Dron rzeczywiście wleciał do mieszkania w bloku na ulicy Profsojuznej, ale na szczęście dla mieszkańców nie eksplodował.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Mobilizacja na Ukrainie. Wojsko czeka na tych, którzy wyjechali za granicę
Konflikty zbrojne
Departament Stanu potwierdza. Rakiety dalekiego zasięgu na Ukrainie na polecenie Joe Bidena
Konflikty zbrojne
Komisja Europejska szykuje 14. pakiet sankcji. Kary dla przewoźników ropy i broni
Konflikty zbrojne
Prof. Andrzej Zybertowicz: Polska w Nuclear Sharing? W tym przypadku Rosja ma powody, żeby się niepokoić
Konflikty zbrojne
Ukraina zaatakowała Rosję rakietami dalekiego zasięgu. USA wysłały je "w tajemnicy"