Moskwa żyje w strachu przed ukraińskimi dronami. Władze wystraszone jeszcze bardziej, niż mieszkańcy

Władze sformowały patrole z pracowników „budżetówki”, które mają wypatrywać ukraińskich dronów w niebie nad stolicą

Publikacja: 30.04.2023 22:22

Moskwa żyje w strachu przed ukraińskimi dronami. Władze wystraszone jeszcze bardziej, niż mieszkańcy

Foto: KIRILL KUDRYAVTSEV / AFP

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 431

- Postawili zadanie: stała, wizualna kontrola przestrzeni powietrznej w celu wyjawienia aparatów powietrznych – powiedział pracownik jednego z przedsiębiorstw w którym stworzono patrole.

Pilnują one miasta (i nieba nad nim) już od 27 kwietnia i będą to robiły do 10 maja – czyli w czasie „majowych świąt”, a w Rosji to 1 maja i 9 maja (z tradycyjną paradą). Patrolują również w nocy.

Czytaj więcej

Gen. Skrzypczak: T-55 i T-62 na froncie? Byłbym ostrożny w prześmiewczych dyskusjach „ekspertów”, którzy nigdy w czołgu nie siedzieli

Nie wiadomo, jaki zasięg ma akcja ani ile osób zostało przymusowo włączonych do niej. Jeśli jednak obejmuje całą moskiewską metropolię, to musiałyby być to dziesiątki tysięcy ludzi. Na razie niezależni blogerzy rosyjscy dotarli tylko do instrukcji wydanych „ormowcom” tylko w niektórych dzielnicach. W czasach PRL-u ORMO (Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej) wspierała działania milicji. W ZSRR takich ochotników nazywano „drużynnikami”, wyróżniały ich czerwone opaski na rękawach. Nikt jeszcze nie informował, czy obecne patrole noszą opaski, ale nazwa „drużynniki” już przylgnęła do nich.

„Mobilna brygada obejmuje (swym działaniem) terytorium kilku podwórek. (…) Członkowie patrolu współpracują ze „starszymi”, a „starsi” z rejonowym sztabem” – informuje instrukcja, jaka wpadła w ręce blogerów.

Rosyjską stolicę ogarnął prawdziwy strach przed ukraińskimi dronami. W ubiegłą niedzielę i poniedziałek w okolicach Moskwy znaleziono nie mniej niż cztery maszyny, które spadły z nieba (tylko jedna miała ładunek wybuchowy). Ale nie wiadomo, do kogo należały, czy nadleciały z Ukrainy, czy może wypuszczono je z terenu Rosji. Poza dronem z ładunkiem wybuchowym pozostałe mogły być zwykłymi aparatami używanymi dla rozrywki.

Czytaj więcej

Szef MSZ Węgier krytykuje Zełenskiego. „Na szczęście to nie on decyduje”

Jednak mieszkańcy stolicy przejęli się nimi nie na żarty. Oliwy do ognia dolał sobotni, udany atak ukraińskich dronów na magazyny paliw w rosyjskiej bazie wojskowej w Sewastopolu. Tego samego dnia późnym wieczorem dwie starsze mieszkanki Lefortowa (jednej z dzielnic Moskwy, znajdującej się w jej wschodniej części) wzywały patrole policji z powodu wykrycia dronów na niebie. Przybyli na miejsce policjanci stwierdzili, że to tylko błyszczące gwiazdy, ale i tak musieli długo uspokajać kobiety.

Gorzej na tej histerii wyszedł rosyjski „hura-patriotyczny chałturzysta filmowy” (jak go określił bloger Ilia Szepielin), reżyser Renat Dawletjarow. Od aneksji Krymu w 2014 roku kręci on głównie filmy wojenne, w tym propagandowy „Donbas. Okraina”.

„Do zakończenia jego nowego filmu zostawało tylko dokręcić kilka kadrów – ale z drona. Z tego powodu ekipa filmowa spędziła kilka godzin na ulicy, czekając na odpowiednią pogodę. Wreszcie udało się i dron wzniósł się w powietrze. Ledwo podniósł się kilka metrów, do ekipy filmowej podbiegła miejscowa dozorczyni i kazał natychmiast ściągnąć go na ziemię. Dlatego, że dostała rozkaz walczenia z dronami” – opisuje Szepielin.

Ponieważ filmowcy stawili opór, na plan filmu przyjechała policja i zabrała szefa ekipy, któremu na posterunku kazano na piśmie tłumaczyć, co to wszystko znaczy. „Reżyser dostał ataku szału, wsiadł do samochodu i odjechał” – pisze inny bloger.

Obecnie „drużynnicy” mają też sprawdzać wszystkie strychy i piwnice (czy są zamknięte i zaplombowane), a także rozglądać się za podejrzanymi pakunkami, samochodami i osobami. Wszystko po to, by prezydent Władimir Putin mógł 9 maja przyjąć wojskową paradę na placu Czerwonym. Władze są chyba wystraszone bardziej niż mieszkańcy. W połowie kwietnia ukraiński milioner Wołodymyr Jacenko zaoferował ponad pół miliona dolarów nagrody temu, czyja maszyna 9 maja wyląduje na placu Czerwonym. Rosyjscy wojskowi doskonale wiedzą, że Ukraińcy mają już takie możliwości techniczne i ich drony mogą dolecieć do centrum stolicy z ładunkami wybuchowymi.

W samym mieście aż do 12 maja będzie obowiązywał „stan podwyższonej gotowości”. Na szczęście dla pracowników „budżetówki”, tylko policję i służby specjalne. „Drużynnicy” będą mogli odpocząć już po 10 maja.

- Postawili zadanie: stała, wizualna kontrola przestrzeni powietrznej w celu wyjawienia aparatów powietrznych – powiedział pracownik jednego z przedsiębiorstw w którym stworzono patrole.

Pilnują one miasta (i nieba nad nim) już od 27 kwietnia i będą to robiły do 10 maja – czyli w czasie „majowych świąt”, a w Rosji to 1 maja i 9 maja (z tradycyjną paradą). Patrolują również w nocy.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Wołodymyr Zełenski mówi o nowym etapie wojny z Rosją
Konflikty zbrojne
Ukraina nie otrzyma szybko zachodniej broni. Kiedy sprzęt i amunicja trafią na front?
Konflikty zbrojne
Gen. Waldemar Skrzypczak: Do końca wojny Ukraińcy nie osiągną przewagi nad armią rosyjską
Konflikty zbrojne
Sztuczna inteligencja kieruje myśliwcami. „Nie powinna decydować o życiu ludzi”
Konflikty zbrojne
Nielegalny handel bronią na Ukrainie. Ukraińcom skonfiskowano prawie 1500 granatników
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił