Najemni żołnierze z firmy Wagner próbują przebić się przez ukraińską obronę na północy zachód i południowy zachód od miasta. Według właściciela najemników, Jewgienija Prigożina miasta broni 12-20 tys. ukraińskich żołnierzy.
Szacunki miliardera wydają się znacznie przesadzone, taka ilość wojska nie zmieściłaby się w miejscowości, której część okupują już Rosjanie.
Następne cele Rosjan
Obecne sukcesy atakujących – choć okupione ogromnymi stratami – zdają się wskazywać, że ośmiomiesięczna obrona Bachmutu zbliża się do końca. Nawet sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg dopuszcza, że miasto w ciągu kilku najbliższych dni zostanie opuszczone przez Ukraińców.
Stoltenberg ma przy tym na myśli zorganizowany odwrót, a nie paniczną ucieczkę. Nic bowiem nie wskazuje na to, by ukraińscy żołnierze broniący Bachmutu zaczęli panikować, mimo iż ich sytuacja jest bardzo ciężka, głównie z powodu świadomości że wróg jest już za ich plecami i mogą zostać okrążeni.
Czytaj więcej
- Spotykamy się w krytycznym momencie, agresja (Rosji przeciw Ukrainie trwa), obserwujemy zacięte walki wokół Bachmutu - mówił w Sztokholmie, gdzie odbywa się spotkanie szefów resortów obrony państw UE, którzy omawiają m.in. kwestię wspólnych zakupów amunicji dla Ukrainy.
- Jeśli Ukraińcy cofną się (z miasta) to jeszcze nie znaczy, że Rosjanie pójdą do przodu – przestrzega jeden z kijowskich analityków. Według zgodnej opinii ukraińskich obserwatorów, na zachód, północy zachód i północ od Bachmutu obrońcy budują kolejną linię obrony (możliwe nawet, że dwie) i jest ona już ukończona, lub wkrótce będzie.
- Dalej (za Bachmutem) zaczyna się inny krajobraz, znacznie mniej jest stepowego, otwartego terenu, zaczynają się jary, małe wąwozy, niewielkie ale strome wzgórki – mówi.
Po ewentualnym zajęciu Bachmutu Rosjanie mogą ruszyć w kierunki Kramatorska i Słowiańska, odległych o 30-40 kilometrów i tworzących wspólną, ćwierć milionową aglomerację. Po utracie Doniecka w 2014 roku, Słowiańsk stał się centrum administracyjnym ukraińskiego obwodu donieckiego. Tutaj też było dowództwo „Operacji antyterrorystycznej”, czyli walk prowadzonych w Donbasie po 2014 roku. Dlatego miasto jest przygotowane do obrony.
Ewentualny rosyjski atak na Kramatorsk sprawi jednak, że Ukraińcy będą musieli opuścić miasteczka Siewiersk i Biłohoriwkę, leżące na zachód od aglomeracji. Byłyby bowiem zbyt zagrożone odcięciem od głównych sił. Obecnie z nich wspierają swoje oddziały na drugim, północnym brzegu rzeki Doniec, walczące w lasach w pobliżu Kreminnej, jak i dokonują wypadów na utracony w lipcu ubiegłego roku Łysyczańsk.
Rosjanom brakuje rezerw
Ewakuacja Siewierska utrudniłaby działania Ukraińców na obu brzegach Dońca, ale nie wiadomo, jak przebiegają w terenie dokańczane obecnie przez nich nowe linie obrony. W dodatku obecnie trwają wiosenne roztopy, które utrudniają poruszanie się w stepie.
Dlatego samo zajęcie Bachmutu niczego Rosjanom jeszcze nie gwarantuje. Jeśli nawet posuną się poza miasto, to będzie to dziesięć-dwadzieścia kilometrów. Z powodu utraty miasta ukraiński front się nie rozsypie.
Czytaj więcej
Rosja wróciła do starej taktyki zastraszania Ukrainy poprzez zmasowane ataki powietrzne.
Przebicie się przez ukraińskie linie obrony, a potem szturm Słowiańska (oraz Kramatorska) wymagałby zgromadzenia przez Rosjan odpowiednio dużych sił. Obecnie nie widać takiego zgrupowania po rosyjskiej stronie frontu.
Wręcz przeciwnie, z powodu ogromnych strat (zarówno pod Bachmutem, jak i w niekończących się atakach w okolicach Kreminnej oraz Wuhledaru) rosyjskie dowództwo masowo przenosi zmobilizowanych we wrześniu, nie wyszkolonych i źle wyposażonych żołnierzy do „oddziałów szturmowych”. Poprzednio zapełniali je głównie więźniowie zwerbowani przez Prigożina, ale zaczęło ich brakować.
- Wszystkich tych niechętnych, podskakujących i tym podobnych przenosić na takie same stanowiska do oddziałów szturmowych – na „jednorazowych” – mówi dwóch rosyjskich dowódców w telefonicznej rozmowie, przechwyconej przez ukraiński wywiad. „Jednorazowi” to nazwa właśnie żołnierzy kierowanych do szturmów na ukraińskie pozycje, bez zwiadu, odpowiedniej broni i wsparcia artylerii (bo zaczyna brakować amunicji) - "do jednorazowego użycia".
Sam Prigożin informuje jednak, że w miejscowościach w pobliżu Bachmutu znajdują się brygady ukraińskiej armii (trzy lub cztery), które obecnie nie uczestniczą w walkach. – Wychodzi z tego taki pierożek: nadzienie to okrążone przez nas oddziały ukraińskie (jeśli, rzecz jasna uda się w pełni okrążyć Bachmut), a skórka to właśnie Wagner – tłumaczył dwa dni temu. Ale „skórka” też jest otoczona, właśnie przez ukraińskie oddziały rozmieszczone w sąsiednich miejscowościach.
Szykowany kontratak
Analitycy sądzą, że celem ryzykownej gry ukraińskiego dowództwa utrzymywania obrony Bachmutu jest właśnie wyniszczenie „rosyjskich zdolności szturmowych”. – Jeśli (spośród Rosjan) nie będzie miał się kto posuwać na Słowiańsk, to żadnego ruchu w tę stronę nie będzie – tłumaczy ukraiński ekspert. Według zachodnich analityków stosunek rosyjskich strat do ukraińskich w walkach o Bachmut jest jak 4:1, choć niektórych amerykańscy eksperci mówią nawet o 7:1. – To usprawiedliwia kontynuowanie obrony – sądzą.
- Cała sytuacja zmierza jednak do takiego zakończenia (opuszczenie Bachmutu przez ukraińskie oddziały-red.) – podsumowuje ukraiński analityk.
Jednocześnie wszyscy wskazują, że nigdzie na froncie nie widać sprzętu pancernego przesyłanego ostatnio z państw zachodnich (czołgów i wozów bojowych). Eksperci sądzą, że ukraińska armia gdzieś w głębi formuje oddziały, które już wkrótce (pod koniec kwietnia, albo maju) mogą ruszyć do kontrataku.
Ich liczebność szacowana jest na 20 tysięcy żołnierzy.