"Aby przeżyć". Wagnerowcy opowiadają o walce na froncie

Dwóch byłych bojowników walczących w szeregach rosyjskiej grupy Wagnera opowiedziało CNN o swoich doświadczeniach na polu bitwy we wschodniej Ukrainie. Mówią o najemnikach, którzy ginęli z rąk własnych dowódców.

Publikacja: 12.02.2023 10:52

"Aby przeżyć". Wagnerowcy opowiadają o walce na froncie

Foto: AFP

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 354

Dwaj bojownicy zostali schwytani przez siły ukraińskie pod koniec ubiegłego roku. Obaj są żonaci, mają dzieci i zostali zwerbowani podczas pobytu w więzieniu. Jeden z nich odbywał 20-letni wyrok za nieumyślne spowodowanie śmierci.

Dziennikarze CNN poinformowali rosyjskich najemników, że w każdej chwili mogą zakończyć rozmowę, ale nie skorzystali z tej możliwości. Przez ponad godzinę opowiadali o swoich doświadczeniach.

Obaj bojownicy opowiadali o potwornych stratach podczas szturmów "pierwszej fali" przypominających szarże z I wojny światowej.

- Było nas 90 osób. Sześćdziesięciu zginęło w tym pierwszym szturmie, zabitych przez ogień moździerzowy. Garstka pozostała rannych - mówił jeden z nich, wspominając swój pierwszy szturm w pobliżu wsi Biłohoriwka. - Jeśli jednej grupie się nie udaje, od razu wysyłana jest druga. Jeśli druga jest nieudana, wysyłają kolejną grupę - wspominają.

Drugi bojownik brał udział w trwającym pięć dni natarciu przez las w pobliżu Lisiczańska na granicy ługańsko-donieckiej na wschodniej Ukrainie.

Czytaj więcej

Brytyjski wywiad wymienia przyczyny ogromnych strat rosyjskiej armii

- Pierwsze kroki do lasu były trudne z powodu rozrzuconych min lądowych. Z 10 chłopaków siedmiu zginęło od razu - powiedział. - Nie można było pomóc rannym. Ukraińcy mocno nas ostrzeliwali, więc nawet jeśli ich rany były niewielkie, musisz iść dalej, inaczej to ty obrywasz - dodał.

- Jesteś na miejscu przez pięć dni, ludzie umierają tuż obok mnie, modlą się do Boga, błagają o wodę. Myślisz, że możesz odłożyć broń i nic więcej się nie stanie. A potem walka zaczyna się od nowa 10 minut później, (Ukraińcy) ciągle przychodzą. Fala za falą - wspominał. 

Rosjanin powiedział, że u niego zadziałał instynkt samozachowawczy, ale inni zamarli. - Niektórzy zatrzymywali się w lesie i rzucali broń. Ale porzucić broń, to znaleźć się pod ostrzałem snajpera i zginąć - przekazał.

Z ich relacji wynika, że na froncie nie było ewakuacji rannych, a opatrywaniem ran musieli się sami zajmować. - Kiedy pojawiają się ofiary, dostajesz rozkaz, żeby je załadować i nie zastanawiasz się, kto jest martwy, a kto ranny - powiedzieli.

Obaj mówią, że po kilku tygodniach na froncie kierowali się jedną myślą: po prostu przeżyć. - Miałem po prostu chęć przetrwania, bez względu na koszty - mówi jeden z nich.

- Wydawałoby się, że coś poczujesz (po zabiciu kogoś), ale nie, po prostu idziesz dalej - dodaje.

Czytaj więcej

Rosja: Prigożyn odcięty od państwowej telewizji po skardze ministra Szojgu

Zwracają uwagę, że nie mogli odmówić wykonania rozkazu, bo oznaczałoby to śmierć. - Jeden mężczyzna został na stanowisku, bardzo się bał, to był jego pierwszy szturm. Otrzymaliśmy rozkaz, aby biec do przodu, Aae ten człowiek schował się pod drzewem i odmówił. Zostało to zgłoszone do dowództwa. Zabrano go 50 metrów od bazy. Kopał sobie grób i wtedy został zastrzelony - wspomina jeden z najemników.

Jak doszło do zwerbowania więźniów? Mężczyźni informują, że Jewgienij Prigożyn śmigłowcem przyleciał do więzienia. - 

- Rozważyłem, że sześć miesięcy jest lepsze niż 10 lub 11 lat, które mogę jeszcze spędzić w więzieniu... Chciałem po prostu mieć świeży start w życiu - mówi najemnik.

- Myśleliśmy, że będziemy walczyć z Polakami i różnymi najemnikami. Niemcami. Nie sądziliśmy, że ktoś tam został w armii ukraińskiej. Myśleliśmy, że wyjechali z kraju - dodają.

- Stało się jasne, że oni tylko snują kłamstwa, aby skłonić nas do dołączenia do walki z Ukraińcami. Nikt tak naprawdę nie myślał, że Siły Zbrojne Ukrainy będą rzeczywiście walczyć o swój własny kraj, o swoich bliskich. Dowiedzieliśmy się tego dopiero po pojawieniu się na miejscu - przekazują.

Obaj przyznają, że żałują swojej decyzji, ale jednocześnie chcą wrócić do kraju. - Nie obchodzi mnie Rosja, ale chcę po prostu wrócić do domu - mówi jeden z nich.

Dwaj bojownicy zostali schwytani przez siły ukraińskie pod koniec ubiegłego roku. Obaj są żonaci, mają dzieci i zostali zwerbowani podczas pobytu w więzieniu. Jeden z nich odbywał 20-letni wyrok za nieumyślne spowodowanie śmierci.

Dziennikarze CNN poinformowali rosyjskich najemników, że w każdej chwili mogą zakończyć rozmowę, ale nie skorzystali z tej możliwości. Przez ponad godzinę opowiadali o swoich doświadczeniach.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
USA nie dostrzegają znamion ludobójstwa w Strefie Gazy
Konflikty zbrojne
Niemcy chcą największej armii w Europie. Skąd środki na taką politykę?
Konflikty zbrojne
Kto zabił mieszkańców rosyjskiego Biełgorodu? Ukraiński pocisk czy rosyjska bomba?
Konflikty zbrojne
Wojna w Ukrainie. W walkach pod Charkowem Rosjanie górą
Konflikty zbrojne
Rosjanie chcieli przeprowadzić serię zamachów bombowych w Kijowie i Lwowie?