We wtorkowej katastrofie śmigłowca w podkijowskiej miejscowości Browary zginął m.in. minister spraw wewnętrznych Ukrainy Denys Monastyrski, jego pierwszy zastępca Jewhen Jenin, sekretarz stanu Jurij Łubkowicz. W momencie zamknięcia tego wydania „Rz” władze ukraińskie informowały o 14 ofiarach śmiertelnych, w tym jednym dziecku. Do tragedii doszło obok przedszkola. Żaden z pasażerów śmigłowca nie przeżył.
– Denys, byłeś wśród tych, którzy jeszcze bardziej pokazali siebie po 24 lutego. Byłeś tu od pierwszej minuty, pracowałeś non stop. Prawdziwy, trwały, inteligentny, wiele zrobiłeś dla naszego zwycięstwa – komentował prezydent Wołodymyr Zełenski.
Niczego nie można wykluczać
Widzieli się dzień wcześniej, szef MSW raportował prezydentowi o skutkach niedawnego rosyjskiego uderzenia rakietowego w blok mieszkalny w Dnieprze (zginęło 45 osób). Ukraiński przywódca zapewniał w środę, że nad ustaleniem przyczyn katastrofy śmigłowca pracują wszystkie najważniejsze służby w kraju.
Sprawę powierzono Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Ale tam nikt nie śpieszył się z wyciąganiem pospiesznych wniosków. Stwierdzono jedynie, że w grę wchodzi kilka wersji zdarzenia, w tym m.in. naruszenie zasad lotu, techniczna niesprawność śmigłowca oraz umyślne działania, których celem było zniszczenie maszyny.
Czytaj więcej
Gdyby nawet katastrofa śmigłowca szefa MSW okazała się zabójstwem, nie sądzę, by to w jakikolwiek sposób przełożyło się na sytuację na polu walki – mówi „Rzeczpospolitej” Ołeksij Melnyk, oficer ukraińskiego lotnictwa wojskowego w stanie spoczynku, ekspert ds. bezpieczeństwa kijowskiego Centrum Razumkowa.