Przed ratuszem zbierały się dziesiątki młodych ludzi, niektórzy w niekompletnych mundurach czy w kamizelkach kuloodpornych. Zgłosili się do obrony miasta. Czekali na rozdanie broni. – To może być już tej nocy, Rosjanie są 40 km od Kijowa – słyszę od Andrija, brodatego studenta. Przyszedł pod ratusz z dwoma kolegami.
W samym centrum trzymilionowej metropolii ostatnie chwile przed godziną policyjną (mer ogłosił, że trwa od 22:00 do 7:00) robiły upiorne wrażenie. W normalnie rozedrganej, gwarnej okolicy, panowała cisza, przerywana sygnałami samochodów różnych służb. Na prawie pustych promenadach widziałem kilka ciężarówek wojskowych.
Od rana zakorkowane zaś były trasy wylotowe prowadzące w kierunku zachodnim. Znaczna część elit została jednak w Kijowie.
– Wołodymyr Zełenski też zostaje w Kijowie, chociaż w obwodzie stołecznym pojawiło się już zagrożenie atakiem, latają helikoptery – mówiła „Rzeczpospolitej" w czwartek po południu Kristina Berdynskych, znana kijowska dziennikarka z tygodnika „NW". Jak podkreśliła, Zełenski jest bardzo aktywny, podtrzymuje naród na duchu, w czwartek kilka razy występował z przesłaniem.
Czytaj więcej
Wiele osób w długich korkach próbowało od rana opuścić stolicę, ci którzy zostali, nie okazują pa...