A to niewdzięcznik z nowego lidera SLD! Głowa państwa rozmawia z nim cztery godziny w cztery oczy (razem 16 oczogodzin), w wyniku czego lewica spowoduje utrzymanie w mocy prezydenckiego weta medialnego, tymczasem młody polityk czaruje, że nie dał się oczarować. A już ubolewanie nad tym, że mamy mężczyznę na najważniejszym urzędzie w państwie, nadaje się do Trybunału Stanu. Napieralski jest za młody, by pamiętać film Rogera Vadima "Gdyby Don Juan był kobietą" i czym to się skończyło. Ale na samą myśl, że Lecha Kaczyńskiego mogłaby zastąpić Brigitte Bardot, robi mi się słabo.
Ale wracajmy do ustawy medialnej – owocu spotkania mężczyzny-prezydenta z siwym chłopcem-eseldowcem. Krytykując telewizję publiczną, szef lewicy powiedział: – Brakuje w TVP dobrej edukacji. Jest bardzo mało dobrych programów przyrodniczych, takich dobrych programów przyrodniczych. Jest mało kultury.
Zgadzam się tylko z tym ostatnim. Bo "takich dobrych programów przyrodniczych" jest jak psów. Przecież prawie każda audycja z udziałem polityków to nic innego jak "Z kamerą wśród zwierząt". Jeden z nich ma kota nie tylko w nazwisku, ale teraz to po prostu wstyd je wymienić.
Niczym dzik szarżował na wrogą partię poseł Karol Karski: – Platforma to przebiera nóżkami, żeby zawłaszczyć publiczne media. W Kancelarii Premiera są ministrowie od wymyślania bon motów, ministrowie od dobierania krawatów. W tej chwili Kancelaria Premiera chciałaby mieć jeszcze telewizję rządową.
Według moich informacji ministerstwo bon motów połączono z resortem krawatów i na czele superresortu stoi Sławomir Nowak.