PiS został niemile zaskoczony wyborem Andrzeja Czumy na szefa resortu sprawiedliwości. Platformersi mieli powody do zacierania rąk – Donald Tusk postawił na kogoś spoza korporacji prawniczych, kogo nie sposób kojarzyć z postkomunistycznym salonem. Na dodatek kandydat na ministra brzmiał niemal jak Jarosław Kaczyński, na pierwszy plan wysuwając bezpieczeństwo zwykłych obywateli.

Jak na to zareagował PiS? Czy choć przez chwilę założył, że zmiana na stanowisku szefa resortu sprawiedliwości może zaowocować powrotem do haseł Zbigniewa Ziobry? Bynajmniej. Politycy PiS od razu zaczęli ironizować, że ten wybór to dowód bezradności Tuska, a Zbigniew Ziobro rzucił protekcjonalnie, że Andrzej Czuma nie ma żadnej praktyki prawniczej. Wszystko zwieńczył występ Arkadiusza Mularczyka w TVN, który w zgodnym chórze z Janem Widackim, politykiem Demokratów.pl, ubolewał, że wybrano kogoś, kto nie ma pojęcia o wymiarze sprawiedliwości.

Politycy PiS mają powody, by źle wspominać Czumę z sejmowej komisji do spraw nacisków. Jednak styl krytyki, jaki przyjęli, jest groteskowy. Powstało dziwne wrażenie, że to PiS najbardziej oburza się na premiera, iż nie wybrał kogoś z ulubieńców prof. Andrzeja Zolla. Myślenie stricte partyjne znów zwyciężyło.

[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/01/23/pis-razem-z-widackim/]skomentuj na blogu[/link][/b]