Trzeba przewodniczącemu komisji hazardowej przypomnieć, że to on, jako szef, rozstawiony jest z numerem jeden. I na razie sam robi całkiem niezłe numery.
„Ja uważam, że przewodniczący musi pilnować również czasu” – oświadczył najważniejszy hazardowy śledczy. Ale jak strażnikiem czasu może być ktoś, komu zegarek chodzi dwa razy szybciej niż innym obywatelom i gdy czas Greenwich pokazuje sześć minut, czas Sekuły – 12. Chyba że to Zegarmistrz Światła, któremu chodzi, by nam „zabełtać błękit w głowie”, jak mówią słowa piosenki.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/lutomski/2010/01/26/co-bije-reka-sekuly/] skomentuj na blogu[/link][/b] [/wyimek]
„Serdecznie przepraszam wszystkich tych, których być może wprowadziłem w jakikolwiek sposób w stan nerwowy, że zbyt szybko skończyłem przerwę” – kajał się. Największej nerwicy dostała chyba prawda, której posłowie mają dociec. Sam przewodniczący plątał się w zeznaniach przed Rymanowskim. Najpierw mówił tak: „Ja może mam twardą rękę, może nawet czasami za twardą”. Ale za chwilę całkowicie zmienił zdanie: „Jako szef jestem ciężkim człowiekiem. Mam nie tyle twardą rękę, co bardzo twarde zasady, bo ręka to nigdy nikogo nie bije...”
Zresztą pal sześć, twarda czy nie twarda, ale, że niby nie bije?! „Jestem przekonany, że po jakimś czasie piana opadnie, a zostanie to, co najważniejsze, czyli ustalenia komisji”.