Poseł Platformy Obywatelskiej marzy ponoć o starcie w tych wyborach, a ja uważam, że ze wszech miar należy mu w realizacji tych marzeń pomóc. Polski Sejm stanowczo nie zasługuje na męża takiego formatu i takich horyzontów. Skoro ambicją szefa najważniejszej teraz komisji w Sejmie jest rządzenie powiatowym miastem, to trzeba go od tego nudnego parlamentu uwolnić. A i parlament od niego.
Z kolei Zabrze przetrwało już najazdy Mongołów, wojnę trzydziestoletnią, feldmarszałka Hindenburga w nazwie i Armię Czerwoną w centrum, więc i Sekułę mężnie zniesie. Wszak Ślązacy to twardziele, poradzą sobie.
By poczuć do Sekuły miętę, nie trzeba wcale obserwować jego zmagań w nierównej walce z polszczyzną na posiedzeniach komisji śledczej. Wystarczy rzut oka na stronę internetową magistra inżyniera Mirosława Sekuły. Czegóż tam nie ma! Choćby wszystkie oceny (od bardzo dobrej do celującej) z ukończonych studiów, szkoleń, aplikacji czy kursów.
Jakież to kompleksy drzemią w panu przewodniczącym, skoro tak skwapliwie informuje nas o tych licznych przewagach? Zabrakło tylko dyplomu z grupy Muchomorki za piękne zjedzenie zupy i sprawności zdobytych w drużynie zuchowej. Tropiciel, Dobry Kolega, Jednoręki Bandyta, a nie, to ostatnie to inny arsenał.
Głosowanie na Sekułę jawi mi się koniecznością tym pilniejszą, że w innym wypadku musiałbym oddać głos w Warszawie, a wybór między Hanną Gronkiewicz-Waltz i jej wodolotami pływającymi po Wiśle, Władysławem Stasiakiem, człowiekiem o charyzmie portretu pamięciowego, czy Wojciechem Olejniczakiem, który jeszcze nie zdecydował, czy woli imponować angielszczyzną czy klatką piersiową – zaiste, jest ponad moje siły.