Od dwóch dni roztaczają przed polską wsią wizję sodomy i gomory po zniesieniu dopłat bezpośrednich przez Jarosława Kaczyńskiego, gdy ten zostanie prezydentem. Jak wiadomo, prezydent Kaczyński zaproponuje skasowanie dopłat natychmiast po objęciu urzędu, na pierwszym lepszym szczycie unijnym. Razem z Davidem Cameronem, który nie śpi nocami, by opracować perfidny plan rozwalenia Wspólnej Polityki Rolnej. Angela Merkel zgodzi się bez wahania, Jose Luis Zapatero ochoczo przyklaśnie temu pomysłowi, a Nicolas Sarkozy będzie wręcz podskakiwał z radości, krzycząc: "Sacré Bleu! C'est fantastique!". Wspólna Polityka Rolna zakończy swój żywot z dnia na dzień, polskie mućki padną trupem, pszeniczne kłosy trafi szlag, a po latach historycy będą mówić o "klątwie Caczerona".

No to sobie pożartowaliśmy, a teraz już na poważnie: minister finansów Jacek Rostowski przejechał się po Kaczyńskim i Cameronie, aż zafurczało. Polska, według pana ministra, płaci do budżetu Wielkiej Brytanii "haracz", bo Wielka Brytania nie chce zrezygnować z osławionego rabatu wywalczonego jeszcze przez Margaret Thatcher. A dlaczego nie chce? Bo prezes PiS nie był łaskaw poruszyć tego tematu podczas poniedziałkowej pogawędki na Downing Street.

Niniejszym chciałbym pogratulować panu ministrowi iście lordowskiego wyczucia. Nie ma to, jak przywitać świeżo upieczonego premiera Wielkiej Brytanii kilkoma obraźliwymi zdaniami na temat rabatów i haraczy. To się nazywa nowoczesna, dojrzała dyplomacja!

Niestety, podczas wtorkowej konferencji prasowej kamera TVN 24 pokazywała Jacka Rostowskiego tylko od pasa w górę. Coś mi się jednak zdaje, że pan minister miał na sobie krótkie spodenki.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/magierowski/2010/06/29/nowa-bestia-davislaw-caczeron/]Skomentuj[/link][/ramka]