Na początku kampanii, przypomnijmy, prominentni politycy PO i wrodzy Kaczyńskiemu propagandyści bez ustanku oskarżali go o "granie trumnami". Bezlitośnie wyszydzali każdy przejaw żałoby czy bólu po tragedii smoleńskiej, kpili nawet z czarnej wstążki u garnituru, przywołując mauzoleum Lenina i Mao Zedonga. Na wszelki wypadek opluli i wyszydzili też Martę Kaczyńską, choć ta w żaden sposób nie włączała się w kampanię, po prostu z obawy, że oczywiste ludzkie współczucie dla dziecka ofiar tragedii może przysporzyć sympatii stryjowi. A w tle intelektualiści mędrkowali o "romantyczno -trumiennych upiorach" prawicy.

Ta propagandowa nawałnica odniosła skutek. Katastrofa smoleńska została wyrugowana z dyskursu publicznego i w przyśpieszonym tempie zapomniana (miejmy nadzieję, że tylko do wyborów).

Teraz Komorowski nie ma żadnych zahamowań z wywlekaniem z grobu i użyciem w kampanii byłej minister, choć tego rodzaju tragedia, jak jej samobójstwo, zdarzyć się mogła podczas każdego śledztwa, przeciw każdemu oskarżonemu. Sejmowa komisja, od prawie trzech lat starająca się obciążyć odpowiedzialnością za tę śmierć PiS, nie znalazła niczego. ABW, kierowane już wszak przez byłego członka władz PO, twardo broni się w sądzie przeciwko roszczeniom wdowca, odrzucając, jak dotąd skutecznie, oskarżenia o współwinę. A sam Henryk Blida oznajmia, że wybór Komorowskiego to warunek wyjaśnienia tej sprawy. Tak nisko ceni trzy lata wysiłków komisji Kalisza i rządu Tuska?

Tak czy owak zachowanie kandydata w tej kwestii jest więcej niż brzydkie. Jest obłudne i odrażające.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/06/29/trumna-wyborcza/]Skomentuj[/link][/ramka]