Polskie życie polityczne obfituje w wydarzenia dziwaczne, śmieszne, niemądre, ale nawet na tle ich wszystkich pomysł Kalisza należy uznać za wyjątkowo absurdalny.
Prace komisji nie ujawniły żadnych istotnych nowych faktów w sprawie Blidy, na co zwracał uwagę wczoraj nawet premier Donald Tusk, polityk wszak Ziobrze i Kaczyńskiemu niechętny. W projekcie sprawozdania znalazły się jednak radykalne hipotezy – na przykład ta, odrzucona przez prokuraturę i ekspertów, o szamotaninie między Blidą a agentką ABW. Zarzuty zaś zawarte w dokumencie to czysta publicystyka, czasem po prostu absurdalna, a czasem komiczna – jak choćby fragment o tym, że prezes PiS, "realizując koncepcję wykluczenia dużych grup obywateli, stworzył system eliminowania przy zastosowaniu przepisów prawa karnego".
Ryszard Kalisz, który tak chętnie odwoływał się do pamięci o tragicznie zmarłej posłance SLD, dziś bez skrupułów wykorzystuje jej samobójstwo w politycznej przepychance. Kalisz wie, iż postawienie Kaczyńskiego przed Trybunałem graniczy z polityczną niemożliwością, więc składając swój wniosek, ma na celu wyłącznie przedwyborczą rozgrywkę dramatem Blidy. Chodzi o to, aby przelicytować w antypisowskim radykalizmie Platformę Obywatelską, która zbudowała swoją dominację na straszeniu Jarosławem Kaczyńskim.
Premierowi Tuskowi oddać trzeba, że – jak dotychczas – zachował do sprawy odpowiedni dystans, pokpiwając z radykalizmu polityka SLD. To chyba najwłaściwszy poziom, na którym można rozpatrywać pomysł Ryszarda Kalisza. Poziom nieodpowiedzialnego żartu.