Oczywiście Wałbrzych nie jest miarodajny dla nadchodzących wyborów parlamentarnych w całej Polsce, jednak wyjątkowo słaby wynik kandydata PiS powinien być dla tej partii czerwoną ostrzegawczą lampką. Platforma wygrała w mieście, w którym skompromitowała się jak nigdzie indziej, w którym kojarzy się z korupcją i kupowaniem głosów wyborców, a pracownicy miejskich służb skarżą się, że musieli płacić rządzącym haracze. Kandydatowi Prawa i Sprawiedliwości w Wałbrzychu nie pomógł nawet przyjazd Jarosława Kaczyńskiego, który usiłował postraszyć mieszkańców korupcją. Do urn poszło aż 40 proc. wyborców i większość z nich oddała głos na osobę wskazaną przez tę skompromitowaną PO.

Politycy PJN ostatnio, chcąc pokazać poziom zepsucia w Polsce, stwierdzili, iż „Cała Polska jest Wałbrzychem". Po wyborach na prezydenta tego miasta można powiedzieć, że hasło jest doskonale trafione, lecz więcej nam mówi o wyborcach niż o politykach. Tak jak w Wałbrzychu wyborcom nie przeszkadza korupcja ludzi PO, tak w całej Polsce partia rządząca, po czterech latach rządów – mimo przeciwności, skandalików i skandali – wciąż może liczyć na wysokie poparcie w sondażach.

Prawo i Sprawiedliwość oskarża rząd o wszelkie możliwe zbrodnie i przestępstwa ze współudziałem w katastrofie smoleńskiej włącznie, jednak Polacy puszczają to mimo uszu. Z każdym dniem staje się oczywiste, że straszeniem Platformą PiS jesiennych wyborów nie wygra. Przeciwnie, grając na dobrze już znanych hasłach i argumentach, wręcz zmniejsza szanse nawet na przyzwoity wynik.

Jeśli PiS nie znajdzie klucza do serc Polaków, poniesie jesienią sromotną klęskę. Ale będzie to również porażka Platformy, bo rządząca partia psuje się, gdy na ręce nie patrzy jej silna i poważna opozycja.