Ta sprawa jest wielkim oskarżeniem polskiego państwa. Jak dziś zaufanie do władzy mogą mieć obywatele, którzy widzą, że nawet w tak kluczowej sprawie jak katastrofa samolotu z prezydentem RP na pokładzie nie udało się zapobiec tak makabrycznemu niedopatrzeniu jak zamiana ciał ofiar?
- To przykry błąd - komentował rzecznik PO. Owszem, to błąd. A raczej skutek błędów, które zostały popełnione ponad dwa lata temu. Od pierwszych chwil po katastrofie rząd Tuska przekonywał Polaków, że wszystko jest pod kontrolą. Choć - jak dziś już wiemy - było mnóstwo zaniechań i nieprawidłowości.
W efekcie rząd Donalda Tuska wziął na siebie odpowiedzialność zarówno za wszystkie niedopatrzenia strony polskiej, jak i za błędy oraz bałagan po stronie rosyjskiej. Bo powiedzmy sobie wprost: gdyby instytucje pracowały, jak trzeba, gdyby zadziałały właściwe procedury bezpieczeństwa, gdyby strona Polska mogła otworzyć trumny po przylocie do Warszawy, oszczędzono by rodzinom ponownego przeżywania dramatu sprzed 29 miesięcy. A zwolennicy teorii spiskowych nie mogliby dziś znów odgrywać głównych ról.
Pozostaje mieć jednak nadzieję, że Prawo i Sprawiedliwość, rozliczając władzę z błędów, które popełniła po katastrofie smoleńskiej, jednocześnie nie zapomni o swoich poniedziałkowych deklaracjach i nadal będzie zmuszać rządzących do stawienia czoła kryzysowi gospodarczemu. Bo z katastrofy musimy wyciągać wnioski, ale nie możemy pozwolić, by emocje towarzyszące śledztwu przesłoniły nam przyszłość, która dziś rysuje się przed polską gospodarką w dość ciemnych barwach.
Państwo polskie nie zdało egzaminu z katastrofy smoleńskiej. Ale opozycja nie może dopuścić do tego, aby rząd oblał kolejny sprawdzian z coraz groźniejszego kryzysu.