Dlaczego Jarosław Kaczyński tuż po ogłoszeniu wyników exit polls nie wyszedł do kamer? Do ludzi wysłał Adama Hofmana i Mariusza Kamińskiego? Obaj niewątpliwie mają tytuł; Hofman to rzecznik, a Kamiński jest szefem warszawskich struktur PiS. Ale to przecież nie na nich czekali telewidzowie.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości przyzwyczaił, że we wszystkich sprawach kluczowych zabiera głos osobiście. Czyżby zatem porażka referendalna nie była sprawą kluczową? A może nie chce dawać twarzy porażce? Cokolwiek by nie mówić referendum jest porażką Prawa i Sprawiedliwości. Po sukcesach w Elblągu i w Podkarpackiem Warszawa miała być kolejnym szczeblem do wygranych wyborów. A tu klops.
Wedle exit polls referendum nie jest skuteczne. Opozycja nie potrafiła zmobilizować dostatecznej liczby warszawiaków. A może, Jarosław Kaczyński zrozumiał to, co dla mnie jest oczywiste, że tak stanowcze zaangażowanie się Prawa i Sprawiedliwości po stronie organizatorów referendum uruchomiło mechanizm strachu? Strachu przed alternatywą? Bo jeśli lekiem na Hannę Gronkiewicz –Waltz byłby Piotr Guział, to dla wielu mieszkańców stolicy pójście do referendum miałoby sens.
Samorządowiec z krwi i kości mógłby udanie mógłby zastąpić ekskluzywny towar partyjny, jakim jest pani prezydent. Jednak kiedy zza pleców Guziała wyjrzała twarz Prezesa, dla wielu wyborców stało się jasne, że udane referendum to punkty (a może i prezydentura) dla PiS-u. I zadział mechanizm odrzucenia. Nie pójdę do referendum, bo referendum to PiS, a PiS – wiadomo: polityczne ryzyko, podniesienie podatków, lustracja przedsiębiorców, upolitycznienie prokuratury etc. Nie mam wątpliwości, że spolaryzowanie referendum pod sztandarami PiS i PO wielu ludziom schrzaniło tę niedzielę. Nie poszli do punktów wyborczych, bo nie identyfikują się z rozgrywką partyjną na najwyższym szczeblu. Poszli twardzi lojaliści PiS.
Nie poszli lojaliści PO i ci, którzy boją się sukcesu Prawa i Sprawiedliwości. Donald Tusk z pewnością zaciera ręce. Na Ujazdowskich strzelają szampany, a Prezes musi sobie wszystko przemyśleć. Groźby, którymi ostatnio szermuje muszą być chyba jednak stępione. Wizja Polski - bardziej optymistyczna. Liderzy drugiego szeregu - mniej straszliwi. Dużo, dużo do myślenia. Zbyt dużo, by pochopnie wychodzić do kamer.