Reklama

Chrabota: Zero autoryzacji!

Marszałek Radosław Sikorski oczywiście raczył żartować, informując za pośrednictwem Twittera, że „niektóre słowa" z rozmowy z nim na portalu Politico zostały nadinterpretowane, bo nie doszło do jej autoryzacji.

Publikacja: 26.10.2014 01:01

Chrabota: Zero autoryzacji!

Raczył żartować, bo przecież doskonale wie, że praktyka tzw. autoryzacji  w większości systemów medialnych, z amerykańskim na czele, nawet jeśli jest znana, to się jej nie stosuje.

Wynika to z prostego założenia, że rozmówca wie, co mówi, a dziennikarz wie, co notuje. Nie ma tu miejsca na żadne nadinterpretacje czy szumy informacyjne. Owa prosta relacja zakłada po prostu rzetelność i odpowiedzialność za słowa wraz z kontekstem, w jakim padły. Po stronie dziennikarza nazwijmy to zasadami warsztatu. Po stronie rozmówcy szacunkiem dla profesjonalizmu dziennikarza.

Niestety, polskie prawo prasowe wciąż posługuje się anachroniczną konstrukcją autoryzacji. Rozmówca ma prawo żądać możliwości naniesienia poprawek w swoich wypowiedziach, dziennikarzowi zaś, który do takiego żądania się nie zastosuje, grozi odpowiedzialność karna. Warto więc to powtórzyć po raz setny i na dodatek wyjątkowo dobitnie: zasada autoryzacji zdejmuje odpowiedzialność za słowo z rozmówcy kosztem dziennikarza! Otwiera drzwi bajdurzeniu, emocjom, przesadzie, plotkarstwu i brakowi powagi. Zdejmuje odpowiedzialność, bo daje szansę na wycofanie się ze słów już wypowiedzianych.

Piszący te słowa miał w swoim życiu zawodowym, nawet w ostatnim czasie, liczne dowody, że dokonywana przez służby informacyjne autoryzacja wywiadu istotnie zmienia sens wypowiedzi. Czy w porozumieniu z rozmówcą? Nie można mieć pewności.

Dlatego może najwyższy czas, by na łamach poważnych polskich tytułów wprowadzić wobec polityków regułę: zero autoryzacji. Oznaczałaby tyle i tylko tyle, że o wywiady do publikacji prasowych zwracamy się wyłącznie do tych polityków, którzy świadomie rezygnują z prawa do autoryzacji. Decydują się na równą grę z dziennikarzem i mają w niej równe prawa.

Reklama
Reklama

Wiem, że to rewolucja, ale przy pełnej konsekwencji i solidarności tytułów jej przeprowadzenie mogłoby istotnie wpłynąć na wagę słów w polityce. Tych wypowiedzianych i tych niewypowiedzianych. Zwłaszcza tych ostatnich.

Raczył żartować, bo przecież doskonale wie, że praktyka tzw. autoryzacji  w większości systemów medialnych, z amerykańskim na czele, nawet jeśli jest znana, to się jej nie stosuje.

Wynika to z prostego założenia, że rozmówca wie, co mówi, a dziennikarz wie, co notuje. Nie ma tu miejsca na żadne nadinterpretacje czy szumy informacyjne. Owa prosta relacja zakłada po prostu rzetelność i odpowiedzialność za słowa wraz z kontekstem, w jakim padły. Po stronie dziennikarza nazwijmy to zasadami warsztatu. Po stronie rozmówcy szacunkiem dla profesjonalizmu dziennikarza.

Reklama
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Najgorsza jesień Jarosława Kaczyńskiego
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Prezydent podniósł na duchu Polaków na Białorusi
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Mojsza jedność, czyli jak Karol Nawrocki przypomniał, co nas dzieli
Komentarze
Marsz Niepodległości: Ja Polak, ja łachmyta
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Komentarze
Bogusław Chrabota: O mądry patriotyzm
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama