Oficjalne konto głowy państwa polskiego zostało bowiem przejęte albo przez hakerów, albo sztabowców kandydata PiS. Bo wersję, że to ktoś upoważniony przez prezydenta w dobrej wierze tak mu zaszkodził, przyjąć doprawdy trudno.
Co się stało? Otóż kandydat PiS Andrzej Duda wystąpił w sobotę z referatem na temat polityki zagranicznej w Instytucie Wolności. Prochu nie wymyślił, ale przedstawił spójną wizję, opartą na celach transatlantyckich, pod którą w większości podpisać mógłby się sam Komorowski. Duda mówił o wzmocnieniu obecności NATO w Polsce, rozbudowie naszego potencjału militarnego, wzmocnieniu obrony terytorialnej itd. Ponieważ na inauguracji jego kampanii wyborczej zabrakło tematyki zagranicznej i bezpieczeństwa, Duda nadrabiał zaległości przyzwoitym wystąpieniem.
I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że przemowa kandydata PiS była na żywo i z wielką werwą komentowana na oficjalnym profilu twitterowym Bronisława Komorowskiego @prezydentpl. Na koncie, na którym zwykle znajdujemy informacje o działalności głowy państwa, tym razem można było przeczytać polemiki z kontrkandydatem, pełne emocjonalnej interpunkcji (np. „Polska nie spełnia dziś kryteriów wstąpienia do G20 – postulat całkowicie nierealny!!!!!!").
To poważny błąd, bo strategia walczącego o reelekcję Komorowskiego oparta była dotąd na zasadzie nieproporcjonalności – nie miało być równych prezydentowi. Nieustannie podkreślano więc przepaść, jaka dzieli go od innych kandydatów. No i – śladem wcześniejszych walczących o reelekcję prezydentów Wałęsy czy Kwaśniewskiego – Komorowski nie chciał debatować przed pierwszą turą z kontrkandydatami.
Ale skoro oficjalny profil głowy państwa tak zawzięcie dyskutował z wypowiedziami Andrzeja Dudy, to może jest nad czym debatować? Skoro słowa kandydata PiS zasługują na tak dużą aktywność w mediach społecznościowych, to może między rywalami do prezydenckiego urzędu nie ma aż tak wielkiej przepaści?