Ówczesny komisarz ds. poszerzenia UE, Gunther Verheugen monotonnym głosem wyliczał wszystkie niedociągnięcia Polski: a to problemy z normami sanitarnymi mleka, a to za dużą pomoc dla hut. W pewnym momencie profesor przerwał Niemcowi.

Wytrzymałem Auschwitz, wytrzymam i negocjacje z Unią - powiedział podniesionym głosem. Tu nie chodzi o rybki i pipki - dodał.

Verheugen więcej już niczego nie wyliczał. Jako Niemiec po prostu nie mógł. Przesłanie było jasne: szczegóły techniczne się liczą ale poszerzenie Unii ma przede wszystkim wymiar moralny, to efekt wielkiego pojednania między Polską i Niemcami, wspólnoty interesu obu krajów. Moment był kluczowy. Pod koniec 2000. roku, jeszcze kiedy Bartoszewski był ministrem spraw zagranicznych, na szczycie Unii w Nicei zapadła decyzja o tzw. Big Bangu czyli jednoczesnym zakończeniu najlepiej w ciągu dwóch lat negocjacji akcesyjnych aż z 10 krajami kandydackimi. Pomysł wyszedł od Verheugena i miał poparcie kanclerza Gerharda Schroedera, ale nie jest pewne, czy bez Bartoszewskiego udałoby się go przeforsować. Poza Niemcami praktycznie każdy kraj Unii, na czele z Francją, był mu przeciwny. A gdyby wówczas nie udało się przyjąć Polski do Unii, nie wiadomo czy później byłoby to możliwe: w 2005 r. Francja i Holandia odrzuciły europejską konstytucję, zaraz potem wybuchł kryzys finansowy na Zachodzie o Putin zaczął odbudowywać rosyjskie imperium. - Kanclerz odkrywał w tamtym okresie dramat niedawnej historii polsko-niemieckiej. Nikt lepiej go nie symbolizował niż Bartoszewski - mówił mi po latach rzecznik Schroedera. Władysław Bartoszewski, więzień Auschwitz i "sprawiedliwy wśród narodów świata" za pomoc w uratowaniu Żydów w okupowanej Polsce, miał u naszego zachodniego sąsiada niezwykły autorytet. Przez lata ambasador RP w Austrii, znał doskonale niemiecki. Dzięki wywiadom w czołowych niemieckich gazetach i stacjach telewizyjnych, był dobrze rozpoznawalną postacią za Odrą. To wszystko pomoże mu odbudować cztery lata później stosunki polsko-niemieckie po okresie napięcia za rządów braci Kaczyńskich.

Byłem więźniem Oświęcimia, jestem jednym z tych ludzi, którzy zajmowali się sprawą polsko-niemiecką w ruchu pojednania od lat. Nie jest to przejście i zachowanie zrozumiałe dla przeciętnego człowieka, a jednak to nie ja się zmieniłem, tylko zmieniły się Niemcy, które są wzorcowym, europejskim państwem prawa i tolerancji, które reprezentują wartości, i są państwem od jakiego często możemy się uczyć - mówił profesor w październiku zeszłego roku w czasie obchodów 25. rocznicy mszy pojednania z udziałem kanclerza Kohla i premiera Mazowieckiego w Krzyżowej.

Kanclerz Merkel tylko się do Bartoszewskiego przytuliła. Lepszej rekomendacji nie mogła sobie wymarzyć