Większość samorządów wpłaciła już podwyżki nauczycielom – poinformowała w weekend w Jaśle ministra edukacji narodowej Barbara Nowacka. Jednak dwa dni wcześniej szefowa MEN na spotkaniu z nauczycielami powiedziała, że finanse resortu są w fatalnym stanie. Czy to oznacza, że kolejnych podwyżek w szkole szybko nie będzie?
„Nie będę wielkich deklaracji finansowych składać, bo sami państwo wiecie, w jakim stanie zastaliśmy Polskę, i powiem wam szczerze – dobrze, że wam się wydaje, tak jak się wam wydaje, bo jest znacznie gorzej” – tłumaczyła Nowacka na XX Ogólnopolskiej Konferencji Kadry Kierowniczej Oświaty w Krakowie. Jak podkreślała, słaba kondycja resortu to efekt wydatków poniesionych przez poprzednią ekipę, m.in. na laptopy dla czwartoklasistów czy drukarki 3D, które w wielu szkołach są niewykorzystywane.
Czytaj więcej
Lista lektur bez Szekspira, niejasne decyzje w sprawie prac domowych, zbyt małe podwyżki dla nauc...
Pensja nauczycieli po podwyżkach jest powyżej najniższej krajowej
W tym roku nauczyciele otrzymali najwyższe w budżetówce podwyżki – 33 proc. dla nauczycieli rozpoczynających pracę w zawodzie i 30 proc. dla nauczycieli mianowanych. To pozwoliło na odklejenie pensji pedagogów od najniższej krajowej – praktycznie co roku część nauczycieli zarabiała na poziomie robotnika niewykwalifikowanego, a niektórzy nawet otrzymywali wyrównanie do minimum.
Ale obecne podwyżki nie załatwiają sprawy na lata. Nauczyciele domagają się kolejnych zwyżek wynagrodzeń – także 30 proc. – w przyszłym roku. Chcą, by szczególnie wzrosły pensje nauczycieli mianowanych (najlepiej w tym roku), którzy choć mogą mieć nawet dziesięć lat pracy w zawodzie, zarabiają o 150 zł więcej niż ci, którzy dopiero wchodzą do zawodu.