Rusłan Szoszyn: Wołodymyr Zełenski ma słabych doradców do spraw Polski

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wraca do wywierania presji medialnej i do zabiegów retorycznych wobec Polski. Liczy, że ponagli w ten sposób rząd w Warszawie do zakończenia protestu na polsko-ukraińskiej granicy. Efekt może być jednak odwrotny.

Publikacja: 04.03.2024 14:09

Wołodymyr Zełenski

Wołodymyr Zełenski

Foto: AFP

Nie rozhytuj czowna, bo wywerneszsia”. To stare ukraińskie przysłowie radzi nie rozhuśtywać łodzi, by się nie wywrócić. Niestety, rządzący w Kijowie postępują inaczej. Jeszcze bardziej rozhuśtują bujającą się od miesięcy łódź relacji polsko-ukraińskich i to w czasie, gdy waży się przyszłość dalszej pomocy zachodniego świata dla Ukrainy.

Nowe-stare błędy Ukrainy wobec Polski. Wołodymyr Zełenski nie wyciągnął wniosków

Prezydent Wołodymyr Zełenski oznajmił w niedzielę wieczorem, że sytuacja na granicy „już dawno przekroczyła granice ekonomii i moralności”. – Po prostu nie można wytłumaczyć, jak problemy krwawiącego kraju można wykorzystywać do wewnętrznej walki politycznej. Zresztą poradzimy sobie i z tym – stwierdził.

Ukraiński prezydent stawia ryzykowną tezę, sugerując w istocie, że problemy polskich rolników są sztuczne, a ich protesty inspirowane przez polskich polityków „wykorzystujących krwawiącą Ukrainę”. Wygląda na to, że Wołodymyr Zełenski nie wyciągnął wniosków z popełnionych wcześniej błędów w stosunku do Polski.

Władze w Kijowie pokłóciły się z rządem PiS. Pokłócą się z Donaldem Tuskiem? 

W Kijowie wiedzą, że problem nie pojawił się wczoraj. Embargo na import ukraińskich zbóż wprowadzono jesienią ubiegłego roku, gdy produkty rolne znad Dniepru zdążyły już zalać polski rynek. To był punkt zapalny w relacjach polsko-ukraińskich. Wówczas (we wrześniu ubiegłego roku) padły gorzkie słowa Zełenskiego w ONZ sugerujące, że m.in. Polska (chociaż wprost krajów nie wskazał) pomaga „przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora”.

Czytaj więcej

Zełenski: Niektórzy z naszych przyjaciół bawią się solidarnością w teatrze politycznym

To oburzyło wielu Polaków bezinteresownie wspierających miliony Ukraińców od samego początku wojny. I de facto zamroziło relacje Kijowa z rządem PiS. Nad Dnieprem wówczas założono, że konflikt wygaśnie i sprawa rolników rozejdzie się po kościach tuż po jesiennych wyborach parlamentarnych. Liczono na to, że nowy rząd w Warszawie „wszystko wyprostuje”.

Stało się jednak odwrotnie. Konflikt tylko się zaostrzył, granicę niemal całkowicie sparaliżowano. Zełenski wrócił do dawnej, niebezpiecznej narracji wobec Polski. Teraz w Kijowie uważają, że „wykorzystywane przez polityków” protesty rolników wygasną po wyborach samorządowych w Polsce. I znów się zawiodą.

W Polsce nie ma stanu wojennego, nie da się zabronić protestu rolników 

Prezydent Zełenski od początku rosyjskiej agresji ma nad Dnieprem władzę absolutną. Nikt nie jest w stanie mu zaprzeczyć, bo trwa wojna, bo jest zwierzchnikiem sił zbrojnych. I zapewne dręczy go fakt, że pomimo tak licznych zabiegów i osobistego zaangażowania z jego strony w Warszawie nie potrafią „załatwić problemu”. Nie bez znaczenia dla niego pozostaje też to, że polski rząd niedawno odrzucił jego propozycję spotkania na granicy.

W Kijowie nie chcą pogodzić się z myślą, że problem polskich rolników jest znacznie głębszy i na pewno nie rozwiązuje się go wygłoszeniem kilku słów w świetle kamer telewizyjnych na przejściu granicznym. Chodzi o przyszłość polskiego rolnictwa, milionów polskich obywateli, przyszłość polskiej wsi. A to wymaga długich negocjacji, również na szczeblu unijnym. Tu nie ma wojny, stanu wojennego, nie da się zabronić protestów.

Protest rolników w Polsce. Wołodymyr Zełenski może zrobić pierwszy krok

Nie czekając na wynik tych negocjacji, Ukraina już dzisiaj mogłaby zrobić pierwszy krok i całkowicie zrezygnować z tranzytu „wrażliwych” dla polskich rolników produktów. Przecież prezydent Ukrainy  przekonywał ostatnio (dane ze stycznia), że jedynie 5 proc. ukraińskiej produkcji rolnej eksportuje się poprzez terytorium Polski.

Czy gra jest zatem warta świeczki? Może warto tym niewielkim kosztem udrożnić granicę i zniwelować wielomilionowe straty, które ponosi ukraiński budżet z powodu protestu polskich rolników?

Nie rozhytuj czowna, bo wywerneszsia”. To stare ukraińskie przysłowie radzi nie rozhuśtywać łodzi, by się nie wywrócić. Niestety, rządzący w Kijowie postępują inaczej. Jeszcze bardziej rozhuśtują bujającą się od miesięcy łódź relacji polsko-ukraińskich i to w czasie, gdy waży się przyszłość dalszej pomocy zachodniego świata dla Ukrainy.

Nowe-stare błędy Ukrainy wobec Polski. Wołodymyr Zełenski nie wyciągnął wniosków

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: PiS podwójnie zdradzony
Komentarze
Jacek Cieślak: Luna odpadła, ale jest golas z Finlandii. Po co nam w ogóle Eurowizja?
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Afera sędziego Tomasza Szmydta jest na rękę Tuskowi i KO, ale nie całej koalicji
Komentarze
Artur Bartkiewicz: W obozie PiS nikt nie zna Tomasza Szmydta, czyli Stirlitz do kwadratu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Sprawa sędziego Szmydta może pomóc Tuskowi przed wyborami, ale niesie i ryzyko