Nie tylko słowa mają znaczenie, ale też ich kontekst. Joe Biden oświadczył w piątek, że “jest gotowy do rozmów z Władimirem Putinem o wojnie na Ukrainie” jeśli da on sygnał, że chce zakończenia tego konfliktu. Deklaracja została złożona na wspólnej konferencji prasowej z Emmanuelem Macronem, który od lat utrzymuje regularny kontakt z Rosjaninem i znów zapowiada, że zamierza z nim wkrótce rozmawiać.
Do tej pory strategia amerykańska wydawała się inna: najpierw piorunujące zwycięstwo wspieranej przez USA Ukrainy, a potem narzucenie Rosjanom jedynych możliwych warunków pokoju: całkowitego wycofania się z ukraińskich ziem.
Czytaj więcej
Prezydent USA Joe Biden jest gotów rozmawiać z prezydentem Rosji Władimirem Putinem o możliwości zakończenia działań wojennych na Ukrainie, ale nie planuje takich kontaktów w najbliższej przyszłości. - Moskwa musi najpierw podjąć odpowiednie decyzje - mówił Biden.
Jednak ta strategia nie działa. Po spektakularnych zwycięstwach Ukraińców w obwodzie donieckim i chersońskim front się ustabilizował. Rosjanie na tyle się okopali po wschodniej stronie Dniepru, że sforsowanie ogromnej rzeki i wznowienie ofensywy byłoby niezwykle kosztowne w ludziach. Zachodni przemysł obronny okazał też tak uśpiony latami pokoju, że nie jest dziś w stanie produkować i przekazywać w wystarczającym tempie amunicji i uzbrojenia Ukraińcom. Za naszą wschodnią granicą rozgrywa się natomiast bezprecedensowa od drugiej wojny światowej katastrofa humanitarna. Pozbawieni u progu zimy wody, ciepła i elektryczności Ukraińcy mogą znowu ruszyć za granicę. A i bez tego liczący u progu niepodległości 50 milionów kraj dziś z trudem może doliczyć się 30 milionów mieszkańców.
Czytaj więcej
Kreml nie zamierza spełnić warunków, jakie stawia prezydent USA Joe Biden, uzależniając od nich rozpoczęcie negocjacji z Federacją Rosyjską ws. zakończenia wojny na Ukrainie - wynika z wypowiedzi rzecznika Kremla, Dmitrija Pieskowa.
Ale i na Zachodzie, do którego należy i Polska, zmęczenie skutkami gospodarczymi wojny narasta. Europa wchodzi w głęboki kryzys przede wszystkim dlatego, że jej największa gospodarka, Niemcy, która przez dziesięciolecia opierała rozwój na tanich dostawach rosyjskiej energii, oszczędnościach na wydatkach na zbrojenia i masowym eksporcie do Chin, musi znaleźć zupełnie nowy pomysł na ekspansję.
Słowa Bidena zostały więc natychmiast podchwycone w wielu zachodnich stolicach. Kanclerz Scholz zadzwonił na Kreml. Nowy szef włoskiej dyplomacji Antonio Tajani uznał, że nadszedł najwyższy czas na podjęcie rozmów o pokoju.
Stanowisko obu stron na razie jest bardzo rozbieżne. Rzecznik Putina Dmitrij Pieskow oświadczył, że warunkiem porozumienia jest uznanie przez Zachód rosyjskich podbojów terytorialnych, o czym nie ma mowy w Waszyngtonie czy Berlinie. Macron obiecał też, że nie dojdzie do pokoju, który skrzywdziłby Ukraińców, którzy “okazali się tak dzielni”.
Jednak nie ma dowodów, że Biden konsultował swoją wypowiedź z Wołodymirem Zełenskim. I o ile amerykański prezydent zapowiedział, że przed podjęciem rokowań z Putinem naradzi się z sojusznikami z NATO, to już o takim procederze z Kijowem milczał.
Przede wszystkim jednak, zabrakło w jego oświadczeniu deklaracji, że rosyjski przywódca zostanie rozliczony ze swoich zbrodni, na przykład przez trybunał w Hadze. Skoro ma być partnerem do rozmów, byłoby to niemożliwe.