Kolejny lockdown nie spadł na nas jak grom z jasnego nieba. Nie jesteśmy winni pandemii, ale jej skala w znacznej mierze zależy od nas. Od naszych osobistych zachowań, decyzji i wzorców, które fundują nam liderzy opinii publicznej, a w pierwszym rzędzie politycy i celebryci. Od społecznej dyscypliny albo jej braku. Musimy to zrozumieć w kontekście strat, które przynosi nagłe wyłączanie gospodarki.
To kwota – a próbowaliśmy to w miarę precyzyjnie obliczyć w redakcji „Rzeczpospolitej" – równa miliardowi trzystu milionom złotych dziennie. Tyle wynosi realna strata, która odbija się na naszym standardzie życia, perspektywach kraju, kondycji naszych firm. Kwoty wyglądają zwykle abstrakcyjnie, zwłaszcza te duże, ale przecież kryje się za nimi masa ludzkich dramatów, bezrobocie, bankructwa, frustracja, a nawet samobójstwa. To naturalny skutek lockdownu. Przy okazji efekt naszego braku dyscypliny.
Nie mam żadnych wątpliwości, że każdy kolejny lockdown jest jak bomba atomowa zrzucana na kraj oraz Polaków i należy unikać jego wprowadzania. Jednak jest i druga strona; dramatyczne skutki demograficzne pandemii, liczby zachorowań i zgonów, za którymi kryją się kolejne ludzkie dramaty. Dramaty w skali rodzin, grup zawodowych, ale również problemy systemowe dla państwa, choćby jego służby zdrowia. Wszystko ma, jak rzymski bóg Janus, dwie twarze. Dlaczego o tym piszę? Bo liczby zakażeń i zgonów z ostatnich dni napełniają przerażeniem. 27 tys. zdiagnozowanych przypadków Covid-19 tylko w środę to bardzo dużo, ale radykalny skok krzywej zachorowań dopiero przed nami. W tym roku Święta Wielkanocne są wcześniej niż zwykle. Już za dwa tygodnie. Wiemy, czym są, jak ważną wartością w życiu rodzinnym i duchowym Polaków. Zwłaszcza dziś, kiedy w relacjach międzyludzkich tak bardzo potrzeba wsparcia i nadziei. Ale te same święta nie mogą być pretekstem do łamania dyscypliny i lekceważenia epidemii. Potrzebujemy wyjątkowo ścisłego przestrzegania reżimów sanitarnych nie tylko w pracy, na zakupach czy podczas – całkiem niemal już wyłączonej – rozrywki.
Polskie władze, szanując obyczajowość Polaków, nie zdecydowały się na zamknięcie kościołów. Tym ważniejszy jest apel do liderów Episkopatu, by w tym roku szczególnie głośno upomnieli duchownych o konieczności przestrzegania reżimów. Wielkanoc w Kościele to piękna tradycja zbiorowej duchowości. Sprawmy, żeby w tym roku była realizowana bezpiecznie. Bo Covid-19 jest nie mniej straszny niż w poprzednie święta. Dziś, niemal po roku, wiemy już, że dotknął najmniej 121 mln ludzi na całym świecie i stał się przyczyną 2,7 mln zgonów. Gdybyśmy stosowali się do zasad dyscypliny, byłoby ich dużo, dużo mniej.
Czy mam na to dowód? Bardzo proszę, jest nim wzorzec społecznej dyscypliny – dalekowschodni Tajwan. W tym zamieszkanym przez 24 mln ludzi kraju, sąsiedzie kontynentalnych Chin, od początku pandemii zachorowało tylko 990 osób. Zmarło tylko dziesięć. Porównajmy te dane z krajem nad Wisłą tylko po to, by pokazać, że społeczna dyscyplina działa na rzecz ludzi i gospodarki. I że jak się chce, to naprawdę można.