Dla niezaznajomionych z kontekstem: kilka tygodni temu ukazała się kilkudziesięciosekundowa zapowiedź rozmowy, którą Stankiewicz przeprowadziła w swym programie z pełnomocnikiem rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotrem Naimskim. Zapowiedź kończyła się wygłoszoną przez rozmówcę podniesionym głosem groźbą: „zerwę pani ten program!". No i stało się, tamtego odcinka widzowie Republiki nie obejrzeli, a teraz wygląda na to, że i samej Ewy Stankiewicz przez dłuższy czas oglądać nie będą. Poszło rzecz jasna o „Zielony Ład" i rosnące ceny energii. Przyparty do muru Naimski przyznał bowiem – tak wynika przynajmniej z fragmentów tamtej rozmowy – że w kwestiach środowiskowych i energetycznych podporządkował się całkowicie polityce unijnej. A jest to fakt istotny z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, pozwala domniemywać, że całe polexitowe szaleństwo, jakie wywołał niedawny wyrok Trybunału Konstytucyjnego, to nic więcej niż tylko przedstawienie na potrzeby coraz mocniej porażonych cenami prądu PiS-owskich mas wyborczych. Zamarkowanie nieustępliwości i twardego kursu wobec Brukseli w obszarze wygodnym dla partii rządzącej i na sposób, z którego łatwo będzie się wycofać.
Czytaj więcej
Partie prześcigają się w pomysłach dotyczących walki z wysokimi cenami energii. A Polacy chcą, by odpowiedzią były inwestycje w zieloną transformację.
Nową, a umykającą wielu komentatorom okolicznością jest wywołany polityką klimatyczną i związanymi z nią podwyżkami cen energii eurosceptycyzm, tlący się coraz mocniej w dużej części twardego elektoratu PiS. W tym kontekście wyrok TK był uderzeniem wyprzedzającym, rozładowaniem tej niechęci poprzez symboliczny, żeby nie powiedzieć rytualny konflikt o praworządność.
Wracając do Ewy Stankiewicz – fakt, że to właśnie ona starła się z Piotrem Naimskim, musiał bardzo poważnie zaniepokoić Nowogrodzką. Dziennikarka ta jest przecież dla najzagorzalszych wyborców PiS symbolem nieustępliwości. To ona stała się twarzą ruchu Solidarni 2010, film jej autorstwa poświęcony katastrofie smoleńskiej wyświetliła kilka miesięcy temu telewizja publiczna. Program Stankiewicz udało się zerwać. Ale czy nie jest to zapowiedź nieuchronnego zerwania PiS ze znaczną częścią własnego elektoratu?