Od czasu, gdy Kalisz i inni ludzie Kwaśniewskiego łgali na potęgę o „przeciążeniu goleni prawej”, do momentu, gdy sam Kwaśniewski przyznał, co i tak wszyscy wiedzieli, minęło ładnych parę lat – dość, żeby ludzie to najemnym łgarzom zapomnieli.

Tym razem nie musieliśmy czekać tak długo. „Popełniłem błąd. Wziąłem tabletki, poszedłem na obiad i wypiłem o kieliszek za dużo. Ale dyskusja o tym jest poniżej mojej godności” – oznajmia były prezydent w rozmowie z dziennikiem „Polska”.

Obiad? Wedle słów córki Kwaśniewski jest przecież na ścisłej diecie, tak chory, że nie szkodzi mu tylko owsianka, i gdyby wypił choć kroplę, toby umarł. A tu okazuje się, że tej owsiance kieliszek towarzyszy rutynowo – tylko tym razem był „o jeden za dużo”. Mniejsza zresztą, jeszcze kilka dni temu byliśmy zapewniani, że alkoholu nie wypił Kwaśniewski ani kropli! W przypływie szczerości powiada też były prezydent, że „nie było to zamierzone i nie jest związane z jakimiś dolegliwościami czy długotrwałym uzależnieniem”. By skonkludować: „Mam poczucie swoich słabości (…) Tylko że mój cały bilans jest znakomity”.

Nie wiem, czy właściciel znakomitego bilansu przed rozmową z „Polską” znowu coś zażył, czy po prostu tak mało go obchodzi reputacja jego obrońców. W każdym razie, kręcąc tak nieskładnie, nie tylko siebie i córkę, ale i całą lewicową czeredę kompromituje ostatecznie. No bo jakże teraz wyglądają Kalisz, Olejniczak i ich towarzysze? A na kogo wyszli przywódcy demokratów? Czy muszę użyć tego słowa na głos?

Skomentuj na blog.rp.pl/ziemkiewicz