Wszystko wskazuje na to, że łaska opamiętania nie będzie szalonemu władcy udzielona. Zamiast przemyśleć swe plany, tylko utwierdzi się w przekonaniu o własnej słuszności. To nie jego strategia zawiodła, to buntownicy ją sabotowali. Ale teraz już nie będzie buntowników, teraz car postawi na ludzi tak wiernych i tak pozbawionych własnego zdania, że bez szemrania wykonają każdy, nawet najgłupszy i najbardziej zgubny w skutkach rozkaz.

Barbara Tuchman nazwała podobny syndrom zacinania się przez przywódcę w uporze i obrażania na fakty „szaleństwem władzy”. My mamy właśnie spektakl szaleństwa opozycji. Niezdolność przyjęcia do wiadomości, że przez ostatnie dwa lata popełniło się różne błędy i to one właśnie, a nie spisek niecnych mocy, decydująco przyczyniły się do przegranej, wpycha PiS na drogę, jaką przebyła przed nim KPN.

Trudno pojąć, co stało się z Kaczyńskim, że najwyraźniej nie rozumie, iż przegrane wybory to nie nocna zmiana, a scena polityczna może zostać podzielona między dwie duże partie wyłącznie wtedy, gdy będą wielonurtowe, zdolne komunikować się z szerokimi grupami wyborców i odzwierciedlać różne polityczne aspiracje. Zamiast powrotu do władzy, szykuje swej partii całkowitą marginalizację.

Skomentuj tekst na blogu