Kiedy polscy politycy dojrzeją do takiego rozwiązania? Kiedy zdobędą się na odwagę, by zainicjować proces stopniowego zamykania naszych kopalń, najlepiej rozpoczynając od tych z najbardziej niebezpiecznymi wyrobiskami?
Jeśli szybko tego nie uczynią, nadal będziemy żyć w krainie fikcji, w której niemal wszystko – od kosztów działania niektórych kopalń po sposób dbania w nich o bezpieczeństwo górników – w dalszym ciągu będzie mocno zafałszowane, a tylko liczba górniczych ofiar i długi całej branży – jak najbardziej prawdziwe.
Wysłużone, liczące czasami po ponad 20 lat maszyny, lekceważenie w niektórych kopalniach elementarnych zasad bezpieczeństwa – co odsłoniła choćby katastrofa w Halembie – sprawiają, że liczba wypadków rośnie niebezpiecznie szybko. Do końca października było ich o ponad 9 proc. więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku, co może oznaczać, że pobijemy niechlubny rekord ustanowiony w roku 2002.
Bardzo pogorszyły się również wyniki ekonomiczne polskich kopalń. Mimo rekordowo wysokich cen węgla znacznie – bo ponadczterokrotnie – zmalały ich zyski po pierwszych trzech kwartałach tego roku, w porównaniu z rokiem ubiegłym.
Nie zapominajmy też, że nad górnictwem wciąż ciąży gigantyczny dług, przekraczający już 6 mld złotych. I to w sytuacji, gdy państwo umorzyło wcześniej tej branży zobowiązania o wartości 18 mld złotych.