Na takiej logice zbudowana jest kolejna dyskredytująca PiS sensacja „Gazety Wyborczej”, zdaniem której CBA doprowadziło do międzynarodowego skandalu, wykorzystując pomoc amerykańskich służb do przeprowadzenia „politycznej prowokacji” przeciwko posłance Sawickiej.
Sensacja oparta jest na wyznaniach jednego anonimowego informatora. Czasy, gdy dziennikarze wymagali od siebie potwierdzenia newsa w kilku niezależnych od siebie źródłach, minęły, a w każdym razie nie obowiązują takie zasady, gdy można po raz kolejny ugodzić „niesłuszną” stronę sceny politycznej.
Cała Polska widziała, jak posłanka Sawicka bierze łapówkę i słyszała jej wykłady o tym, jak zarabiać na polityce. Robienie z niej męczennicy jest wątpliwym pomysłem. Wątpliwe jest także robienie z FBI biednych sierotek, które „dały się wplątać” w prowokację i poniewczasie dowiedziały się, że użyto ich do polityki. Jeżeli FBI pomogła CBA, to znaczy, że podobnie jak nasze sądy, uznała prowokację za uzasadnioną. To dla Mariusza Kamińskiego raczej komplement.
Politycy zaczynają komentarze od ostrożnego „jeżeli to prawda”. Słusznie, bo cała sensacja leży w komentarzu, nie w faktach, a jeśli naprawdę premier polecił zająć się ewentualnymi kontaktami CBA z FBI już dwa tygodnie temu, łatwo zgadnąć, że bynajmniej nie wyszła od Amerykanów.
Już kilka razy „Gazeta Wyborcza” posłużyła za słup ogłoszeniowy środowiskom byłej WSI. Wczoraj postanowiła dać się użyć w kolejnej niejasnej politycznej kampanii. Najwyraźniej świetnie się w takiej roli czuje, nie myśląc o konsekwencjach dla państwa.