Szkoła polityczna rozpoczęła się jak zwykle od awantury. Jeden z zerówki PO nazwał prymusa z trzeciej PiS enkawudzistą. Ten zerówkowicz może nie wiedzieć, co to znaczy, bo przecież historii jeszcze nie przerabiali.
– Szczerze mówiąc, mnie to nie dziwi – skarżył się dalej pilny uczeń Kłopotek – bo jest cios za cios i spodziewajmy się dalszych razów, które będą dawane jeden drugiemu.
Jak to po wakacjach, uczniowie największe kłopoty mają z językiem, który rozpuścili na koloniach i obozach.
– Czasami ten język jest nie tyle męski, co babski – tłumaczył licealista Jarosław Gowin. – Nie należy tego mylić z językiem kobiecym.
Gowin, niby dobry uczeń, a twierdzi, że kobieta to nie baba. Wiadomo było, że zaraz do dyskusji włączą się chłopaki z zawodówki, bo oni w gębie są naprawdę mocni: – Ja mogę przyprowadzić swoją armię. I wtedy będzie cieniutko, będą uciekać – chwalił się Lech Wałęsa u "Lisa na żywo". – Jak za pasy weźmiemy i po czterech literach damy, to się nauczą kultury.