Proponowane przez prezesa Grzegorza Latę całkowite darowanie klubom win za ustawianie meczów w latach 2003 – 2005 zostało odrzucone nie dlatego, że jego przeciwnicy czuli potrzebę dalszej pokuty. Oni po prostu policzyli sobie, co im się bardziej opłaca, i uznali, że miłosierdzie PZPN jest im dziś zbędne. Ci, którzy się czują bezpieczni, bo prokuratura na razie nic na nich nie znalazła, przegłosowali, że tych, którzy już wpadli, trzeba rozliczyć do końca.

Ze strony dotychczas niezłapanych to hazard z niskim ryzykiem. Prokuratura od roku nie przesłała do PZPN dowodów winy żadnego nowego klubu. Nawet jeśli znowu zacznie przesyłać, to klubów i tak od 1 lipca nie będzie można za dawną korupcję degradować, bo to uchwalił już zjazd w maju ubiegłego roku. W katalogu kar zostawił tylko grzywny i ujemne punkty. Grzywny są wysokie, ujemnych punktów dużo, ale zapał do surowego karania dawno opadł, więc pewnie można będzie liczyć na łaskawość.

Dziś korupcja nie jest już gorącym tematem. Jednej trzeciej delegatów nie było, wozy transmisyjne telewizje jeszcze z rozpędu przysłały, ale kto wie, jak będzie na następnym zjeździe. Michał Listkiewicz odszedł, rządzi Grzegorz Lato, który uznał, że ma już moralne prawo do darowania reszty kar. Nie dlatego, że jego ekipa coś znaczącego w sprawie korupcji zrobiła, ale dlatego, iż za jej rządów jeszcze żadnego ustawionego meczu nie było.

Ale to dobrze, że wielkiej abolicji nie będzie. Lepsza dezorganizacja ligi niż demoralizacja.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/06/28/pawel-wilkowicz-lepsza-dezorganizacja-niz-demoralizacja/]blog.rp.pl[/link]