Takiego zdania, o ile wiem, nikt na szczęście jeszcze nie wygłosił. Ale niewykluczone, że w końcu wygłosi, bo czołowy zagończyk polskiej polityki – jak Stefana Niesiołowskiego określają z wdziękiem sympatyzujący z Platformą intelektualiści – stworzył już mogącą temu służyć intelektualną konstrukcję. Za śmierć Lecha Kaczyńskiego moralnie odpowiada jego brat Jarosław. Bo to Jarosław namówił Lecha do kandydowania na prezydenta. No, a gdyby Lech nie był prezydentem, toby do Katynia nie leciał. I teraz by żył.
Logiczne? Logiczne.
Tego rodzaju logika w ogóle staje się ostatnio coraz popularniejsza. Na przykład w "Gazecie Wyborczej". Parę dni temu Marcin Wojciechowski w tonacji skrzywdzonego dziecka dawał tam wyraz głębokiemu zdziwieniu faktem, że choć sam Putin obiecywał efektywne śledztwo i to, że jeśli jakaś część odpowiedzialności spada na Rosjan, to zostanie to ujawnione, a winni bez miłosierdzia ukarani, to teraz gołym okiem widać, że dzieje się odwrotnie.
Przecież Putin obiecał, więc dlaczego teraz Rosjanie kręcą? – zastanawia się dziennikarz "GW". I znajduje odpowiedź. Rosjanie kręcą dlatego, że wiedzą, iż Jarosław Kaczyński mówi, że Rosjanie kręcą, a nawet sugeruje zamach. Przy tym odkryciu Wojciechowskiego blednie inna jego hipoteza: Rosjanie kręcą, bo chcą, żeby na antyrosyjskiej fali w polskich wyborach zwyciężył PiS, co oczywiście skompromituje nasz kraj w oczach UE.
W latach 70. Jacek Fedorowicz wyśmiewał peerelowskich propagandystów i szyderczo proponował, żeby cudzoziemcom dziwiącym się np. kolejkom w sklepach tłumaczyć, że to wszystko efekt wojny. A kiedy cudzoziemiec zauważy, że II wojna światowa skończyła się 30 lat temu, zdradzać mu w zaufaniu wielką polską tajemnicę: wcale się nie skończyła, Niemcy okopali się w Puszczy Białowieskiej, walki trwają. Dziś rolę wojny i Niemców coraz bardziej odgrywają PiS i Kaczyński…