A agenci FSB – też tego się dowiedziałem się w siedzibie naszego parlamentu – są rozlokowani w najbardziej kluczowych miejscach polskiego życia publicznego. I w krytycznych momentach nakładają granatowe krawaty, aby mogli się rozpoznać. O ile wcześniej ze sobą już nie współpracowali.
Brzmi to jak bzdura, którą zresztą jest, ale dotyczy rzeczy poważnej. Wszystkie tego typu pogłoski dotyczą jednego środowiska – „zdrajców”, którzy utworzyli stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza. A rozpowiadają to niektóre osoby, które nie są „zdrajcami” i wiernie trwają przy prezesie. Niektóre z nich zresztą – można odnieść takie wrażenie – całkowicie wierzą w historię o granatowych krawatach i temu podobne.
Jako pierwsza pojawiła się historia o spotkaniach najważniejszych PJN-owców z Januszem Palikotem. Ohyda tego czynu miała zdyskredytować założycieli nowego ugrupowania. Jednakże nie zrobiło to wrażenia na publice. Być może dlatego, że była to historia całkowicie prawdziwa, bo rzeczywiście kilka osób z PJN miało kontakt werbalny z Palikotem. Ale prawdziwe znaczy zwykłe. Jak więc coś takiego mogło chwycić?
Potem pojawiło się kolejne wytłumaczenie rozłamu w PiS. Historia niebanalna – był tam przekręt, wielkie pieniądze, szantaż, wreszcie spisek. Przekręt na te wielkie pieniądze miał być zrobiony w Muzeum Powstania Warszawskiego. Odkryć to miała Hanna Gronkiewicz-Waltz, która jako prezydent stolica zleciła ponoć audyt. I miało wyjść tak, że tzw. „grupa muzealna” kręciła tam niezłe lody. Wprawdzie nie udało się nagrać dyrektora Muzeum klnącego jak senator Ludwiczuk i płaczącego jak Beata Sawicka, ale Platforma miała już hak na niego i jego przyjaciół. W tym miejsca akcja przyspieszyła, bo przejąć ją miał Grzegorz Schetyna. Pierwszym zadaniem, jakie muzealnicy dostali od diabolicznego Marszałka Sejmu było opanowanie PiS i przejęcie władzy w tej partii. Marionetkowym wodzem pozbawionego niepodległości PiS miał zostać Paweł Kowal.
Spisek został wykryty w porę i pucz Kowala wylądował na śmietniku nieudanych zamachów obok Januszajtisa, Janajewa i senatora Bachalskiego (tego, co kilka lat temu chciał obalić władztwo Donalda Tuska w Platformie). Przyszedł więc czas na etap drugi: secesja. Czego realizacji dziś jesteśmy świadkami.