Gursztyn Putin i Schetyna chcą przejąć PiS

Granatowe krawaty noszą agenci FSB – dowiedziałem się niedawno w Sejmie. FSB, czyli obecne wcielenie KGB

Publikacja: 16.12.2010 15:59

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

A agenci FSB – też tego się dowiedziałem się w siedzibie naszego parlamentu – są rozlokowani w najbardziej kluczowych miejscach polskiego życia publicznego. I w krytycznych momentach nakładają granatowe krawaty, aby mogli się rozpoznać. O ile wcześniej ze sobą już nie współpracowali.

Brzmi to jak bzdura, którą zresztą jest, ale dotyczy rzeczy poważnej. Wszystkie tego typu pogłoski dotyczą jednego środowiska – „zdrajców”, którzy utworzyli stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza. A rozpowiadają to niektóre osoby, które nie są „zdrajcami” i wiernie trwają przy prezesie. Niektóre z nich zresztą – można odnieść takie wrażenie – całkowicie wierzą w historię o granatowych krawatach i temu podobne.

Jako pierwsza pojawiła się historia o spotkaniach najważniejszych PJN-owców z Januszem Palikotem. Ohyda tego czynu miała zdyskredytować założycieli nowego ugrupowania. Jednakże nie zrobiło to wrażenia na publice. Być może dlatego, że była to historia całkowicie prawdziwa, bo rzeczywiście kilka osób z PJN miało kontakt werbalny z Palikotem. Ale prawdziwe znaczy zwykłe. Jak więc coś takiego mogło chwycić?

Potem pojawiło się kolejne wytłumaczenie rozłamu w PiS. Historia niebanalna – był tam przekręt, wielkie pieniądze, szantaż, wreszcie spisek. Przekręt na te wielkie pieniądze miał być zrobiony w Muzeum Powstania Warszawskiego. Odkryć to miała Hanna Gronkiewicz-Waltz, która jako prezydent stolica zleciła ponoć audyt. I miało wyjść tak, że tzw. „grupa muzealna” kręciła tam niezłe lody. Wprawdzie nie udało się nagrać dyrektora Muzeum klnącego jak senator Ludwiczuk i płaczącego jak Beata Sawicka, ale Platforma miała już hak na niego i jego przyjaciół. W tym miejsca akcja przyspieszyła, bo przejąć ją miał Grzegorz Schetyna. Pierwszym zadaniem, jakie muzealnicy dostali od diabolicznego Marszałka Sejmu było opanowanie PiS i przejęcie władzy w tej partii. Marionetkowym wodzem pozbawionego niepodległości PiS miał zostać Paweł Kowal.

Spisek został wykryty w porę i pucz Kowala wylądował na śmietniku nieudanych zamachów obok Januszajtisa, Janajewa i senatora Bachalskiego (tego, co kilka lat temu chciał obalić władztwo Donalda Tuska w Platformie). Przyszedł więc czas na etap drugi: secesja. Czego realizacji dziś jesteśmy świadkami.

Historia z przekrętem w Muzeum była nawet suflowana mediom. Te jednak nie zainteresowały się tym. Może dlatego, że nikt nie znalazł na to dowodów. Ale to mało przekonujące, bo prawda – wbrew temu co głosił Józef Mackiewicz – często jest zupełnie nieciekawa. A na dodatek historia typu przekręt, szantaż, spisek, nie oddaje całej moralnej ohydy jej uczestników.

Stąd pojawiła się kolejna historia. Jak wiadomo (nieważne skąd, ale są ludzie, którzy w to wierzą) agenci FSB rozpoznają się po granatowych krawatach. Szczególnie, gdy są na akcji. 10 kwietnia, tuż po katastrofie, zaczął się w Warszawie zawstydzający wyścig do miejsca tragedii. Jednym samolotem poleciał Tusk, drugim Jarosław Kaczyński. Po wylądowaniu Tusk gnał na sygnale, a Kaczyńskiego wstrzymywała milicja. Historia dość dobrze znana. Szykany ze strony Rosjan próbował zwalczyć wspomniany wyżej Paweł Kowal. On też awanturował się z ludźmi Tuska o to, że nie chcą pomóc Kaczyńskiemu. Do niedawna rola Kowala dla zwolenników PiS-u zdawała się być heroiczną. A dla zwolenników PO ta rola była wstrętnie kaczystowska. Czy dziś ją też tak ocenimy?

W Smoleńsku wyszła na jaw straszna rzecz: ze wszystkich Polaków, jacy tam byli – tych od Kaczyńskiego i tych od Tuska - tylko dwie osoby miały na sobie granatowy krawat. Byli to Donald Tusk i … Paweł Kowal. Czy coś więcej trzeba tłumaczyć?

A agenci FSB – też tego się dowiedziałem się w siedzibie naszego parlamentu – są rozlokowani w najbardziej kluczowych miejscach polskiego życia publicznego. I w krytycznych momentach nakładają granatowe krawaty, aby mogli się rozpoznać. O ile wcześniej ze sobą już nie współpracowali.

Brzmi to jak bzdura, którą zresztą jest, ale dotyczy rzeczy poważnej. Wszystkie tego typu pogłoski dotyczą jednego środowiska – „zdrajców”, którzy utworzyli stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza. A rozpowiadają to niektóre osoby, które nie są „zdrajcami” i wiernie trwają przy prezesie. Niektóre z nich zresztą – można odnieść takie wrażenie – całkowicie wierzą w historię o granatowych krawatach i temu podobne.

Pozostało 82% artykułu
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Broń atomowa na Białorusi to problem dla Aleksandra Łukaszenki, nie dla Polski
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: PiS nie skończy jak SLD. Rozliczenia nie pogrążą Kaczyńskiego
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Edukacja zdrowotna? Nie można ciągle myśleć o seksie
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Artur Bartkiewicz: TVN i Polsat na liście firm strategicznych, czyli świat już nie będzie taki sam