Po zaostrzeniu się konfliktu z Izraelem nie trzeba było długo czekać, by zaczęły padać niezwykle wojownicze wypowiedzi. I nawet nie chodzi o jakieś skrajne środowiska, ale o to, co pojawiło się w mainstreamie. I tak poseł PiS Arkadiusz Mularczyk powiedział w wywiadzie: „Żydzi chcą od nas wyciągnąć pieniądze (...). Nie damy się traktować w sposób przedmiotowy. Żydzi będą musieli to zrozumieć". Z kolei Paweł Kukiz na Twitterze zaczął wypominać żydowskość sprawców mordu sądowego na generale „Nilu", pomijając udział osób innej narodowości w tej zbrodni.

W poniedziałek zaś ukazał się wielki tekst Rafała Ziemkiewicza pod znamiennym tytułem „Dlaczego Żydzi nas nienawidzą". Publicysta twierdzi, że wpływowe środowiska żydowskie w USA i Izraelu „w potęgowaniu nienawiści i głoszeniu pogardy do Polaków znajdują obietnicę rozwiązania swoich problemów". Jego zdaniem mieszkańcy Izraela to słaby materiał ludzki pochodzący z ZSRR i Maroka, ponieważ Żydzi z bogatych krajów nie chcieli się tam osiedlać. Uważa, że obowiązująca dziś wersja syjonizmu głosi, że „w bezwzględnym dla nich świecie Żydzi muszą być bardziej bezwzględni od innych". A dalej wnioskuje tak: „Z nieodpartą logiką wynika z tej postawy nie tylko rozgrzeszenie zbrodni popełnianych w imię budowy silnego żydowskiego państwa. Jej konsekwencją jest również odmowa normalności w stosunkach z nie-Żydami. (...) Logicznie wynika z tego, że Żydzi muszą być stroną agresywną i dominującą, jeśli nie mają stać się stroną prześladowaną" – twierdzi Ziemkiewicz, przy okazji łajając Lecha Kaczyńskiego za to, że wraz z „pomagdalenkową elitą" odegrał rolę „»pożytecznych idiotów« żydowskiego nacjonalizmu".

Mamy tu dwa poważne problemy. Pierwszym jest balansowanie na niezwykle cienkiej granicy, za którą zaczyna się już antysemityzm. Podkreślanie żydowskiego pochodzenia morderców „Nila" to zawoalowana sugestia, że jego oprawcy zabili go nie dlatego, że byli komunistami, ale dlatego, że byli Żydami (Kukiz zapewnił później, że nie miał takich intencji). To jest zresztą nieprawda. „Ich motywacji nie należy upatrywać w pochodzeniu. To byli komuniści, czuli się komunistami i robili to dla komunizmu" – mówił w 2009 roku „Rz" historyk IPN Krzysztof Szwagrzyk.

Ale drugi problem jest znacznie poważniejszy – chodzi o generalizacje. Oburzają nas słowa Izraela Katza, że Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki, ponieważ oskarża w ten sposób o antysemityzm wszystkich tylko ze względu na pochodzenie. Słusznie więc podnoszono, że to wypowiedź rasistowska. A antysemityzm może się objawiać w szkodliwych generalizacjach mówiących, że Żydzi nienawidzą Polaków albo że chcą od nich wyciągnąć pieniądze. Nie jakieś środowiska, nie niektórzy – ale Żydzi.

Trudno zaakceptować wizję, w której z racji przynależności do narodu polskiego stajemy się antysemitami, a do narodu żydowskiego – musimy nienawidzić Polaków. To wizja po prostu fałszywa. Pomijając już fakt, że była w naszej tysiącletniej wspólnej historii ogromna liczba osób, które czuły się (i czują się dalej) równocześnie Polakami i Żydami, to w dodatku różne były postawy Polaków wobec Żydów, tak jak i dziś są różne postawy Żydów wobec Polaków. Owszem, politycznie takie generalizacje świetnie się sprzedają i mobilizują zwolenników. Ale są one zabójcze dla relacji pomiędzy oboma naszymi narodami, zatruwając je nienawiścią.