Reklama
Rozwiń
Reklama

Stare sztuczki z Nowego Meksyku

Różne już oglądaliśmy porażki Platformy Obywatelskiej, od żenujących do druzgocących, ale nigdy – tak śmiesznej.

Publikacja: 26.04.2011 20:37

Krzysztof Feusette

Krzysztof Feusette

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Oto partia żywiąca się sztuczkami public relations jak lis polarny lemingami, dmuchająca balon propagandy  do rozmiaru XXL, sama stała się ofiarą public relations. 8 kwietnia, na zaproszenie PO, zleciały się  do Warszawy orły i sokoły światowego PR, by uczyć platformersów nowych sztuczek.

Największą gwiazdą był wśród nich niejaki Ravi Singh

, prawdziwy mistrzunio w swoim fachu, doradca medialny – jak mówiono wtedy  – samego Baracka Obamy. Już słyszę ten szmer zadowolenia, gdy tuzy partii rządzącej dowiadują się, że teraz priorytety polskiej polityki wymyśli za nich geniusz z Ameryki.

W platformerskich komentarzach po spotkaniu z Singhem dało się wprawdzie wyczuć lekkie rozczarowanie, że przekaz znowu ma brzmieć "Wszystkiemu, co złe, winna jest opozycja", ale co tam. Jak mus, to mus. Skoro nic lepszego na postkomunistyczne kraje nie wymyślono, trzeba się zastosować do rad słynnych gości. I tu, w doskonale obmyślonej strategii, której celem jest – jak zawsze – by żyło się lepiej platformersom i cukrzącym im mediom, pojawia się rysa wielkości Rysów. Okazuje się, że Singh jest naprawdę dobry. Politycy PO ślepo uwierzyli, że był jednym z doradców Obamy, chociaż, jak się właśnie dowiadujemy, jego jedyne osiągnięcie stanowiło wtedy... otwarcie strony internetowej w stanie Nowy Meksyk, którą szybko uznano za drętwą i zamknięto.

Singh twierdzi, że nigdy nie wspominał o swojej pracy w sztabie Obamy, ale anonimowi (a jakże) działacze partii rządzącej upierają się, że... można było odnieść takie wrażenie. Bo przecież "tak płynnie" przeszedł do opowieści o przedwyborczych sztuczkach demokratów. Owo spotkanie z amerykańskimi gośćmi opisała wtedy "Rzeczpospolita": "Po pierwsze, musimy sobie odpowiedzieć na pytanie,  jacy są wasi wyborcy? – dociekali eksperci. – Rozczarowani i wściekli – miał odpowiedzieć jeden z polityków PO".

Reklama
Reklama

Dziś rozczarowani i wściekli są  raczej członkowie PO, a ich  wyborcom nie chce się już nawet pomachać swoim idolom na pożegnanie. Stada lemingów, wbrew propagandzie uprawianej przez  prorządowe media, kurczą się w szybkim tempie, i ja to rozumiem. Politycy Platformy, którzy jeszcze niedawno potrafili wcisnąć Polakom każdą ciemnotę, dziś sami łykają byle kit. Idąc tropem pasji premiera: nawet trampkarze z Nowego Meksyku spuścili im lanie. Coraz trudniej zrozumieć ludzi, którzy  naiwnie wierzyli w remis tych amatorów z reprezentacją Rosji.

Oto partia żywiąca się sztuczkami public relations jak lis polarny lemingami, dmuchająca balon propagandy  do rozmiaru XXL, sama stała się ofiarą public relations. 8 kwietnia, na zaproszenie PO, zleciały się  do Warszawy orły i sokoły światowego PR, by uczyć platformersów nowych sztuczek.

Największą gwiazdą był wśród nich niejaki Ravi Singh

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Reklama
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Niedoszłe męczeństwo Zbigniewa Ziobry. Budapeszt znów zaszkodzi PiS
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Komentarze
Estera Flieger: Jak polubić 11 listopada. Wylogować się do świętowania
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Zbigniew Ziobro bez odznaki szeryfa nie okazał się kowbojem
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Działka pod CPK odkupiona przez państwo. Teraz tylko PiS ma problem z tą aferą
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Donald Tusk je przystawki, żurek i czeka na drugie danie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama