Parytety w spółkach giełdowych i feministki - komentarz

Tak się składa, że moi najbliżsi współpracownicy to sami mężczyźni – zarówno moi bezpośredni podwładni, jak i koledzy pracujący na równorzędnych stanowiskach.

Publikacja: 11.08.2011 20:39

Ewa Usowicz

Ewa Usowicz

Foto: Rzeczpospolita

No i mam szefa, a nie szefową. Czy wolałabym nie być rodzynkiem w tym męskim gronie? Nie, a już na pewno nie dlatego, że taki wymóg narzuca państwo.

Komisja Europejska zapytała niedawno kraje UE o to, czy i w jaki sposób uregulować udział kobiet we władzach spółek giełdowych. Prowadzi bowiem konsultacje w sprawie wprowadzenia 40-proc. parytetu, który obowiązywałby w całej Unii.

To absurdalny pomysł, niezmiennie wprawiający w zachwyt środowiska feministyczne. Niezmiernie bawi mnie, że argumentem przemawiającym za takim parytetem miałaby być tzw. dywidenda patriarchalna. Okazuje się, że mężczyźni wyłącznie z uwagi na swoją płeć otrzymywali przez lata specjalne przywileje – to właśnie owa "dywidenda", którą teraz powinni kobietom spłacić. Na przykład w formie zagwarantowanych ustawowo miejsc w zarządach i radach nadzorczych.

Szkoda, że w publicznym dyskursie na temat udziału kobiet we władzach spółek jakoś słabiej przebijają się argumenty gospodarcze i prawne. Wprowadzenie ustawowych parytetów to przecież nic innego jak podeptanie prawa własności i ograniczanie wolności gospodarczej.  Państwo próbuje bowiem ingerować w decyzje biznesowe firmy, a taką właśnie decyzją jest dobór ludzi, od których zależy kondycja spółki i zyski. Państwo, które nie ponosi żadnego ekonomicznego ryzyka działania spółki,  chce narzucać jej właścicielom zasady działania. Zmusić do obsadzenia kluczowych stanowisk nie tylko według klucza kompetencji, ale dodatkowo – płci.

Większość podległych mi kolegów sama przyjęłam do pracy. Fakt, że to sami mężczyźni, nie wynika z tego, że nie chcę pracować z kobietami. Po prostu okazali się lepsi. Szlag by mnie trafił, gdybym z powodu ustawowych wymogów musiała szukać na te stanowiska kobiet, choć żadnej właściwej nie spotkałam!

I jeszcze jedno. Lubię pracować z mężczyznami. Lubię w nich konkret, prostolinijność przekazu i nierozdzielanie włosa na czworo. I niech mnie feministki spalą na stosie!

No i mam szefa, a nie szefową. Czy wolałabym nie być rodzynkiem w tym męskim gronie? Nie, a już na pewno nie dlatego, że taki wymóg narzuca państwo.

Komisja Europejska zapytała niedawno kraje UE o to, czy i w jaki sposób uregulować udział kobiet we władzach spółek giełdowych. Prowadzi bowiem konsultacje w sprawie wprowadzenia 40-proc. parytetu, który obowiązywałby w całej Unii.

Komentarze
Estera Flieger: Platforma Obywatelska przegra za chwilę kolejne wybory
Komentarze
Bogusław Chrabota: Szymon Hołownia do rządu
Komentarze
Jan Zielonka: Jak dać szansę demokracji?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Fałszerstwo wyborów czy polityczny teatr? Czy Donald Tusk kontroluje emocje elektoratu po przegranej Rafała Trzaskowskiego
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Komentarze
Bogusław Chrabota: Słabo z obronnością Polaków