Zastanawiano się, kto z Klubu PiS za nimi pójdzie. A oni pokazują nagle swoje ludzkie aktywa – nie imponujące, ale umożliwiające parlamentarną aktywność. Co więcej, nowy klub utrzymujący dziwną skądinąd formułę: „jesteśmy nadal w PiS", zapowiada, że nie skończyła się walka Ziobry o wpływy w partii. Pewnie były minister sprawiedliwości nie zdetronizuje prezesa. Ale sprawi mu dużo kłopotu, wyłuskując więcej działaczy, niż udało się to „liberalnym heretykom" z PJN.
To samo można powiedzieć o długofalowym planie Ziobry: umiał (inaczej niż PJN) wyczekać, kiedy trzeba, i uderzyć, kiedy trzeba.
Zachowując sporą dawkę wiarygodności w oczach prawicowego elektoratu.
Obserwując tę zręczność, można prawić komplementy, ale można się też niepokoić. Bo to oznacza, że zanim Ziobro wygra morderczą wojnę o prawicowy rząd dusz (jeśli ją wygra, bo i Kaczyński ma spore atuty), na długo ten obóz podzieli. Pomimo zaklęć o „łączeniu przez podział". Słaba dziś opozycja będzie jeszcze słabsza.
A w Polsce polityczna i społeczna nierównowaga jest faktem. Nawet część grup opozycyjnych bardziej aspiruje do gry z obozem władzy, niż chce patrzeć mu na ręce.